poniedziałek, 30 kwietnia 2012

#1. If things go wrong we can knock it down.

Obudziło mnie głośne trzaśnięcie drzwiami.
Przetarłem oczy, które zlustrowały od stóp do głów Liama stojącego u skraju
 mojego łóżka z rękami założonymi na pierś.
- Co to miało być?- warknął rozeźlony.
Przez chwilę myślałem że moja głowa eksploduje. Wyobraziłem sobie jak
pęka niczym arbuz zrzucony z wysokości.
Ból jednak zelżał, czułem tylko nieprzyjemne pulsowanie w skroni.
Na łóżku obok Louis przekręcił się na bok i naciągnął kołdrę na głowę.
- Uciekacie bez słowa, myślałem że coś się stało!
- Liam, żyjemy, naprawdę. Spokojnie, wyszliśmy tylko potańczyć że....
- Poszliście potańczyć, a o piątej nad ranem przyprowadziła was ochrona! Nie
mogliście nawet sami iść, gdyby nie Paul to byście się zgubili- powiedział już ciszej,
z ostrą dezaprobatą w głosie.
- Przepraszam.- Podniosłem się do pozycji siedzącej.
- W dodatku tylko podsycacie te plotki na wasz temat. Harry, moglibyście
zachowywać się bardziej dojrzale.
- O czym ty mówisz?- zdziwiłem się. Irytował mnie lekko tym brakiem konkretów.
Wyjął telefon z kieszeni i zaczął stukać w ekran. Obszedł łóżko i podstawił mi
wyświetlacz pod nos. Rozpoznałem siebie przyciśniętego przez Lou do ściany.
Z tej perspektywy widoczne było że całuje mnie w policzek, a ja najwyraźniej nie
 miałem nic przeciwko. No ale u nas to było normalne
Liam przesunął  palcem po ekranie i przez wyświetlacz przewinęło się niewątpliwie
to samo zdjęcie, tyle że z innej perspektywy. Patrząc na nie można było z pewnością
 wywnioskować że się całujemy.
Zalała mnie fala gorąca. Liam wiedział jak odświeżyć mi pamięć.
- Um... No...Bo ja...
- Właśnie. Chyba wiesz co to zdjęcie zrobi w mediach.
- Cholera. Przepraszam Liam, naprawdę. - Zmierzwiłem soie włosy czując jak
pocą mi się dłonie.
- Jeśli naprawdę coś między wami jest to po prostu... No wiesz, nie żebym...
Zacisnął usta w wąską linię.
O czym on w ogóle mówił? Jestem hetero, a Louis ma dziewczynę.
Jednak byłem pewny że robię się czerwony jak cegła.
- Nic między nami nie ma. Przyjaźnimy się, jesteśmy jak bracia. Przecież wiesz.
Zerknął na leżącą sylwetkę Louisa i usiadł obok mnie na brzegu łóżka.
- Jestem zły na Nialla. Wiedział o tym, ale nie powiedział mi. Mógłbym jakoś...
- Liam, przecież naprawdę nic się nie stało. Każdy się czasem upija.
- Taak, może i  masz rację.- Klepnął się rękoma w udo.- Wstawajcie, mamy
wywiad  za dwie godziny. Podejrzewam że będziecie się musieli gęsto
tłumaczyć.
I wyszedł po cichu zostawiając mnie samego ze śpiącym Louisem.
Podszedłem do niego i wyciągnąłem rękę żeby nim potrząsnąć.
- Nie śpię- powiedział lekko rozzłoszczonym głosem.
Co ja znowu powiedziałem?
Miałem wrażenie że ciągle robię coś źle, dlatego sie denerwuje.
Podniósł się i nie patrząc na mnie wszedł do łazienki.
- O co...- zacząłem ale sobie darowałem.
Usiadłem na jego łóżku i schowałem twarz w dłoniach z ciężkim
westchnieniem. Może jest na mnie zły za to że go wczoraj na to namówiłem?
Siedziałem tak zastanawiając się nad przyczyną jego nastroju. Nie chciałem,
żeby był zły.Wyobraziłem sobie jego bladoróżowe wargi muskające mój
policzek, tak blisko ust. Znów się zaczerwieniłem.
Usłyszałem że wyszedł z łazienki ale nie podniosłem głowy ani nie odsłoniłem
 rumianej twarzy. Poczułem jak materac łóżka zapada się obok mnie pod jego
ciężarem a następnie ciepłą dłoń opierającą się o moje ramie.
- Przepraszam, po prostu nie najlepiej się czuję. Nie jestem na ciebie zły.
W przypływie desperacji wtuliłem się w niego a kiedy zamknął mnie w swoich
ramionach ulżyło mi. Jego bliskość zawsze dawała mi poczucie bezpieczeństwa i
ochrony, jakbym tulił się do starszego brata.
Nagle zrobiło mi się potwornie gorąco jakby ktoś nagle podniósł temperaturę
w pokoju. Wyplątałem się z jego uścisku i czując się niepewnie na własnych
 nogach skierowałem się do łazienki.
Ochlapałem rozpaloną twarz zimną wodą i usiadłem na brzegu wanny.
Odświeżyłem się starając opanować drżenie rąk. Z wściekłością wepchnąłem
je do kieszeni. Co się ze mną dzieje, do cholery?
Wyszedłem z łazienki, chwyciłem telefon i nie patrząc na niego oznajmiłem:
- Będę u chłopaków.
Nie zadając sobie trudu jakiego dostarczało pukanie wpadłem im do pokoju.
- Harry.- Niall poruszał brwiami.
- Niall.- Spróbowałem podrobić jego akcent. Chyba niezbyt mi wyszło, bo
Zayn skomentował to wybuchem śmiechu.
Usiadłem obok blondyna.
- Wiesz, z tym się trzeba urodzić- wyszczerzył się. Pacnąłem go w ramie.
- Kiedyś się zdziwisz, Horan.
- Chciałbyś- Wystawił mi język.
- Tak, marzę o tym...- Rzuciłem sarkastycznie i omiotłem go szybkim
 spojrzeniem. Do głowy wpadł mi dziki pomysł. Odwróciłem się szybko i zacząłem
łaskotać go po żebrach.
- PRZESTAŃ!- Zaczął mimowolnie chichotać i rzucił się na łóżko wyginając na
wszystkie strony. Torturowałem go dalej szeroko się uśmiechając. Blondyn
zrobił się cały czerwony na twarzy, co było u niego typowe kiedy się śmiał.
Puściłem go i schowałem ręce za plecy z niewinną miną. Niall nadal się śmiał,
przycisnął twarz do poduszki.
- A odwal się- wymamrotał i postarał się uspokoić. Usiadł i zamarł w bezruchu z
 kamienną twarzą. Zayn przyglądał mu się z kpiącym uśmiechem kucając przy
komodzie z ubraniami. Poczułem jak "coś" lub może raczej ktoś ciągnie mnie do
 tyłu i zaczyna szybko dźgać palcami między żebra.
- Ała! Przestań, Niall! Przepraszam!
- Masz za swoje, Brytyjski chłopcze.
Zayn wybuchnął śmiechem i usiadł na podłodze a po chwili spojrzał w stronę drzwi
i zmarszczył brwi. Zignorowałem to nie mogąc się skupić na czymś innym
oprócz wierzgania nogami.
- Puść- zażądałem kiedy udało mi się złapać Irlandczyka za nadgarstki.
- Teraz to ty mnie trzymasz- spojrzał na mnie z powagą i opadł na łóżko z
uśmiechem. Puściłem go i podążyłem za spojrzeniem Malika.
W progu stał Lou, patrząc na nas z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Po chwili
uśmiechnął się dziwnie i wyszedł na balkon do Liama i zaczął o czymś z nim po
cichu rozmawiać.
- On jest ostatnio jakiś dziwny- zauważyłem.
W dodatku sprawia że ja czuję się dziwnie.
Zayn wzruszył ramionami.
- Zapytaj go.
- Dziękuję panie Dobra Rada- zakpiłem, uśmiechając się.
W porządku, to na prawdę była robra rada, bo tylko tak mogłem się dowiedzieć
o co chodzi, ale...
Liam wszedł do pokoju nie zamykając za sobą drzwi balkonowych.
- Wy dwoje chyba musicie porozmawiać.
Wzruszyłem ramionami czujac się jak małe dziecko które samo nie potrafi
rozwiązać swojego problemu i tak na prawdę nie wie na czym on polega.
Podszedłem do Louisa i położyłem mu dłoń na ramieniu.
- Lepiej się czujesz?
- Nie o tym chciałem rozmawiać. Ja... Dlaczego mnie od siebie odsuwasz, Harry?
- Odsuwam?- zdziwiłem się.
- Jeszcze niedawno było zupełnie inaczej. Nagle zaczęły ci przeszkadzać plotki
o Larrym?
- Nie.
Nie wiedziałem jak mam z nim rozmawiać, od dłuższego czasu ilekroć miałem
powiedzieć przy nim coś sensownego wylatywało mi to z głowy. Bardzo mnie to
irytowało, bo nie chciałem ciągle wychodzić na ignoranta.
Teraz było inaczej niż "jeszcze niedawno". Wtedy, kiedy mnie przytulał czułem
wyłącznie sympatię, a teraz
kiedy nie robi nic niezwykłego, po prostu mnie przytula czuje się jakbym siedział
w saunie, ręce zaczynają mi się trząść. Nie mam pojęcia o czym to świadczy,
 ale nie lubię tego uczucia, po raz pierwszy pojawiło się jakieś trzy miesiące temu
na jednym z koncertów. Po prostu spojrzałem na niego i miałem wrażenie jakbym
miał nogi z galarety. Nie znałem tego uczucia i szczerze mówiąc bałem się je poznać.
- Dobra- westchnął. - Nie chcesz rozmawiać... to w porządku.
Miałem wrażenie że oczy mu się zaszkliły. Coś ukłuło mnie w piersi.
- Chcę rozmawiać- chwyciłem go za rękę i ścisnąłem ją mocno.
Tym razem nie pojawiła się fala gorąca, tylko przyjemne, łaskoczące ciepło.
Spojrzałem mu w oczy i po raz pierwszy zwróciłem uwagę na to jak pięknie
niebieski mają kolor.
- Ruszajcie się, wychodzimy!- krzyknął Liam zakładając buty.
Szczerząc się od ucha do ucha i poszedłem za resztą ciągnąc go za rękę.
Prowadząca wywiad była na prawdę miła, nie drążyła nam dziury w brzuchu o
wczorajsze zajście, zapytała tylko raz i po uzyskaniu odpowiedzi porzuciła ten
temat. Przez tą chwilę jednak zdążyłem poczuć się niezręcznie.
Była całkiem urocza, miała może dwadzieścia trzy lata, ciemne włosy i
niebieskie oczy w niezbyt interesującym odcieniu, daleko im było do oczu Lou
ale... Co?
Po wyłączeniu kamery podziękowała nam i uścisnęła wszystkim dłonie.
- Mam nadzieję że dobrze się u nas bawicie- powiedziała z uśmiechem
 patrząc na mnie.
- Jasne- odwzajemniłem gest.
- Miło było przeprowadzić wywiad z piecioma czarującymi chłopakami- ogłosiła
nadal patrząc na mnie.
- Miło że taka czarująca kobieta przeprowadziła z nami wywiad- uśmiechnąłem się.
Wyglądała na zadowoloną z komplementu.
Zerknąłem na chłopaków. Wszyscy z wyjątkiem Louisa uśmiechali się. Wbił
 wzrok w podłogę i stał nieruchomo.
Wyszliśmy na zewnątrz bez słowa.
- Poczekajcie na nas- rzuciłem do chłopaków kiedy wsiedli do samochodu. - Louis.
Złapałem go mocno za nadgarstek.
- Słucham?- mruknął nie patrząc na mnie.
- O co do cholery w tym wszystkim chodzi? 
- O nic.
- To dlaczego co chwilę czuję się jakbym robił coś okropnego?
- Flirtowanie z reporterką nie jest okropne...
- Oh, czyżby? Więc w czym problem?
Znów się tak czułem. I to podwójnie źle, ponieważ przeze mnie był w
kiepskim nastroju a po drugie nie potrafiłem
z nim normalnie porozmawiać bez podnoszenia głosu, choć chciałem go
 przytulić i przeprosić za cokolwiek zrobiłem.
- W niczym.
- Louis- zacisnąłem dłoń na jego nadgarstku jeszcze mocniej.
- To normalne że chcesz sobie kogoś znaleźć- spojrzał na mnie z czymś w rodzaju
rozczarowania w oczach.
Na chwilę utonąłem w nich, ale udało mi się otrząsnąć.
- Nie, nie chcę.- Nie teraz kiedy wywołujesz u mnie conajmniej skrajne emocje,
 dorzuciłem w myślach.- Czy ty... jesteś zazdrosny?- palnąłem zanim zdążyłem
ugryźć się w język. W środku tak na prawdę miałem chyba nadzieję że odpowie
twierdząco.
- Nie. Ach, pieprzyć to. Tak Harry, jestem o ciebie zazdrosny. Zakończmy już
ten temat- powiedział szybko,
i poszedł w stronę samochodu.
Miałem wrażenie że szczęka opadła mi do samej ziemi i że kiedy będę chciał iść
 to się o nią potknę. Jak to zazdrosny?
Przypomniałem sobie że mocno ściskałem go za przegub i nie mógł tak po prostu
odejść bez wyszarpnięcia się, ale kiedy spojrzałem na moją dłoń palce były szeroko
rozstawione jak u kogoś kto trzymał coś, a potem upuścił.
Znów zrobiłem coś źle, prawda? Moja reakcja nie była odpowiednia? Ale przecież
powiedział tylko że jest zazdrosny. Przyjaciele mogą być o siebie zadrośni... Mogą?
Przez resztę drogi nie odezwaliśmy się do siebie, chociaż raz spróbowałem się do
niego uśmiechnąć. Prawie odwzajemnił mój uśmiech, ale odwrócił głowę i
zapatrzył się w szybę.
- Pokłóciliście się?- zapytał mnie cicho Zayn siedzący obok mnie.
Pokręciłem przecząco głową, jednak chciałem też tym pokazać że nie chcę
wznawiać tego tematu.
Zrozumiał.
Wróciłem do pokoju. Sam, Louis powiedział że musi coś załatwić i gdzieś
zniknął. Nie mam pojęcia ile czasu rozmyślałem nad jego zachowaniem.
Przecież spędzamy razem tyle czasu, tylko rzuciłem komplement reporterce a
on mówi że jest o to zazdrosny.
To w ogóle nie ma sensu, ja nie robię mu wyrzutów o jego związek z Eleanor.
Po jakimś czasie usłyszałem że ktoś wchodzi do pokoju i nawet nie patrząc w
tamtym kierunku wiedziałem kto to.
Tyle czasu spędzamy razem że umiem rozpoznać jego kroki.
- Lou, chyba czas żebyśmy porozmawiali- uznałem.
- Wiem. Tylko nie wiem czy ty chcesz słuchać tego co mam do powiedzenia.
- Jak w ogóle możesz tak mówić?- głos mi zadrżał.
Przymknął oczy jakby nie mógł się inaczej skoncentrować. Podszedłem go niego i
położyłem dłoń na ramieniu.
Poczułem jak przechodzi go dreszcz który zdawał się przeniknąć także przez
moją dłoń.
- Powiedz mi o co chodzi. Powiedz mi wszystko i będzie tak jak dawniej.
 Przytuliłem go mocno tym razem nie odskakując od niego ani nie wychodząc.
Pozwoliłem gorącu rozejść się po całym moim ciele, po chwili zniknęło
i jego miejsce zajęło poczucie bezpieczeństwa, szczęścia.
- Rzecz w tym, Harry- zaczął, gładząc mnie po plecach. - Że jeśli powiem ci o
co chodzi to nie będzie jak dawniej.
Zmarszczyłem brwi.
- Powiedz mi.
- Zależy mi na tobie, i nie chcę żebyś pomyślał że chcę wywrzeć na tobie presję,
czy coś podobnego.
- Przecież wiesz że mi też na tobie zależy.
Coraz bardziej.
- Myślę, że cię kocham.
Odsunąłem się od niego nie zdejmując dłoni z jego ramienia i spojrzałem
na niego z lekkim zdziwieniem.
- Przecież wiesz że ja ciebie też. Możesz mi powiedzieć, to nic nie zmieni.
- Właśnie powiedziałem. Jestem w tobie zakochany- Odsunął się jakby bał się że
go uderzę lub coś równie absurdalnego.
- Oh, to...- wydusiłem nie do końca wiedząc co powinienem powiedzieć.
- Jak widać oboje mamy pecha.
- Ale... A Eleanor?
Pokręcił głową.
- Oh.
Moje wnętrzności zatańczyły w brzuchu.
- Więc powiedziałem ci, dobrze? Teraz już wiesz i możemy zostawić ten temat.
Nie czuj się skrępowany, czy...
- Jest w porządku. I, no... Cieszę się, że mi powiedziałeś.
Na prawdę się cieszyłem.  Chyba nie do końca powinienem, ale tak było. Nie
wiedziałem co się ze mną dzieję.
- Liam coś ode mnie chciał. To ee... Idę.- Wyszedł a ja stałem jak idiota po środku
pokoju czując chyba każde możliwe uczucie w tej samej chwili.
Louis Tomlinson zakochał się we mnie? Kocha mnie tak jak myślałem że kocha
Eleanor? Usiadłem na podłodze, dokładnie tam gdzie stałem.
Zacząłem się zastanawiać nad tym kim jest dla mnie Louis.
Owszem, był przystojny, miał śliczne oczy i w ogóle był uroczy, ale
 jestem hetero.
Na pewno jestem. Miałem całkiem sporo dziewczyn i jakoś...
Zawsze je do niego porównywałem.
________________________________________________________________

niedziela, 29 kwietnia 2012

Prolog.

- Czy on kiedykolwiek coś złowi?- zapytałem opierając się o barierkę jachtu który wynajęliśmy.
- Tak, łódź- zachichotał Irlandczyk który jako jedyny siedział w koszulce. Szturchnął
Liama zaczęli zwijać się ze śmiechu. Pokręciłem głową i nadal przyglądałem się
Zaynowi który od conajmniej czterdziestu minut stoi nieruchomo  z zarzuconą wędką.
 Liamowi, który znajdował się po przeciwległej stronie szło lepiej. Złowił już raz rybę,
 ale wyrzucił ją z powrotem. Ale robili to dla relaksu, więc miło było na to patrzeć.
 Zakończyliśmy właśnie trasę koncertową i znajdowaliśmy się w Australii na
kilkudniowych wakacjach. Ten dzień spędzaliśmy właśnie na wodzie.
Łódź była na prawdę pokaźna, cała nasza piątka była pod wielkim wrażeniem.
Pociągnąłem łyk soku z butelki i skierowałem się do mojego młodszego przyjaciela,
 Harrego. Leżał na ręczniku w kąpielówkach i różowej czapce na głowie.
Złapałem się na zbyt długim przyglądaniu mu się i szybko odwróciłem wzrok.
Zawsze, od czasu X-factora byliśmy blisko, ale ostatnio zacząłem przesadnie zwracać
na niego uwagę. Gdyby był dziewczyną, a moja dziewczyna by tu była na pewno nie
spodobałby się jej sposób w jaki na niego patrzę. Mi też się to nie podobało. Ostatnio
rozmyślając zupełnie o niczym moje myśli zbiegły oczywiście na temat Harrego.
 Myślałem o tym jak uroczy jest i jak bardzo go potrzebuję. Nie grozi mi to,
ale nie wiem co zrobiłbym gdybym go stracił.
Mogłem godzinami  przyglądać się jego kasztanowym lokom, szmaragdowo zielonym
oczom i rozbrajającemu uśmiechowi. Był najprzystojniejszym chłopakiem jakiego
kiedykolwiek widziały moje oczy. Zaskakiwało mnie to w jakich kategoriach o nim
myślę, ale nie chciałem się tym teraz zadręczać. Były wakacje.
Aktualnie jestem w związku z Eleanor Candler, ładną, wysoką, bystrą dziewczyną.
Jestem z nią i jestem szczęśliwy.  Odpędziłem od siebie te myśli i wyciągnąłem się
obok jego bladego, szczupłego ale dobrze zbudowanego ciała.
- To dziwne uczucie kiedy śmiertelnie się nudzisz i sprawia ci to przyjemność- zauważył
podpierając się na łokciach.
- Tak, w końcu czuję że mogę się z czystym sumieniem obijać. Chociaż będzie mi
brakowało tego wszystkiego.
Oczywiście miałem na myśli ciągłe przemieszczanie się, występy i spotkania
 z naszymi fanami.
- Yeah.- Wstał i podszedł do barierki, a właściwie do miejsca przeznaczonego do
wskakiwania do wody i  schodzenia z łodzi.
Wskoczył do wody i z pluskiem zniknął pod jej powierzchnią.
Po chwili wynurzył się z niej donośnie parskając i potrząsnął głową. Jego loki
zastąpiły mokre, lekko poskręcane pasma.
- Będziesz tak siedzieć?- zaśmiał się.
Dołączyłem do niego i pływaliśmy w wodzie rozkoszując się jej chłodem, od czasu
do czasu wymieniając słowo czy dwa lub rzucając jakąś uwagę.
Kiedy słońce zachodziło cała nasza piątka i nasz ochroniarz Paul był w drodze
do hotelu. Loczki Harrego powróciły i znów mogłem cieszyć nimi oczy. perfekcyjnie
dopełniały jego wygląd. Nie żeby bez nich wyglądał jakoś gorzej.
- Louis- szepnął zbliżając się do mnie, szliśmy teraz stykając się ramionami.
- Hm?
- Co ty na to żeby się gdzieś wyrwać?
Nie ukrywałem faktu że spodobał mi się ten pomysł i uśmiechnąłem się od
ucha do ucha.
- Z przyjemnością- zaśmiałem się. - Tylko będzie to trzeba zrobić dyskretnie.
Uśmiechnął się radośnie.
- Paul nie będzie zadowolony- ostrzegł. - I...lepiej nie mówić Liamowi.
-Jasne.
- O czym tak szeptaliście?- zaciekawił się Niall kiedy szliśmy już hotelowym
korytarzem do naszych pokoi. Ja i Harry mieliśmy dwuosobowy, a Zayn, Liam i
on byli razem
- Tak po prostu. Hej, myślisz że mają tu jakieś fajne kluby? -zagaił niewinnie
Harry a Blondyn parsknął śmiechem.
- Więc o to wam chodzi! Może nawet wybrałbym się z wami, ale ja w przeciwieństwie
od niektórych nie chcę  przyprawiać Liama o atak serca- Loczek wywrócił oczami
uśmiechając się pod nosem. - Nie, nie wiem... Co?- Odwrócił głowę jakby ktoś go
zawołał. Rzeczywiście tak było-  No przecież już idę!- zawołał i machnął na nas
ręką po czym zniknął za drzwiami pokoju razem z  pozostałą dwójką.
Wiedzieliśmy że nie puści pary, przynajmniej dopóki nie znikniemy. Wtedy może
powie Liamowi że po prostu poszliśmy do klubu żeby go uspokoić. Z naszej piątki
to właśnie Liam, którego czasem nazywamy też  Daddy Direction jest najrozsądniejszy
i najbardziej opiekuńczy.
Kiedy weszliśmy do pokoju Hazza od razu zrzucił koszulkę i położył się na łóżko.
Przez chwilę przyglądałem się jego nagiej klacie. Tomlinson, uspokój się.
Ale i tak co chwila na niego zerkałem a w mojej głowie błądziły przeróżne
 komplementy pod jego adresem. Na prawdę był uroczy, przyjazny, miły. Nie da się
go nie lubić, był tak wspaniałą osobą.
Jego malinowe usta rozwarły się lekko jakby chciał coś powiedzieć ale zamknął
je szybko, a ja zawiesiłem na nich wzrok. Ciekawe jakie to uczucie całować te usta.
Jakby tego było mało, był jeszcze tak przystojny i seksowny... Co? Stop. Czy
 ja właśnie pomyślałem o chłopaku w ten sposób? O nim?
Potrząsnąłem głową ale te myśli i tak nie odeszły. W jakich kategoriach myślę
o Harrym? Nie kryłem się z okazywaniem mu uczuć, ale u nas to była norma.
Coraz częściej myślałem tylko że dla mnie te gesty znaczą coś więcej niż dla niego.

* Harry

- Idziemy?- zapytałem zakładając na siebie biały T- shirt.
Nagość mnie nie krępowała, ale miałem dziwne wrażenie że mój towarzysz
ciągle  mi się przygląda.
- Chodź- powiedział otwierając drzwi. Rzuciłem telefon na łóżko i wyszedłem z
 pokoju. Lou z kamienną twarzą zamknął drzwi i schował kartę otwierającą je.
- Palnąłem ostatnio coś głupiego? Mam wrażenie że jakoś inaczej się wobec
mnie zachowujesz.- Uwiesiłem  mu się na szyi ze smutną miną.
- Zdaje ci się. - Poczochrał mnie po włosach.
Wyszliśmy z budynku, przechodziliśmy właśnie obok basenu kiedy usłyszałem
moje imię wołane zirytowanym
głosem. Odwróciłem się instynktownie i zobaczyłem Paula idącego w naszą stronę.
 Dzieliła nas spora odległość więc szedł szybkim krokiem.
Nagle zacząłem się śmiać. Louis spojrzał na mnie zdezorientowany a ja
chwyciłem go za rękę i puściłem się  biegiem. Śmiałem się jak dziecko, dołączył
do mnie i biegliśmy tak chichocząc aż zabrakło nam tchu.
Zwolniłem i oparłem dłonie na kolanach ciężko dysząc.
- No, kolego, mamy przerąbane- stwierdziłem nadal się śmiejąc.
Położył mi dłoń na plecach i zaczął łapać oddech.
Kiedy atak głupawki nam przeszedł przeszliśmy jeszcze spory kawałek zanim
trafiliśmy na normalny  klub z wnętrza którego dochodziła głośna muzyka.
Skierowałem się w stronę pustej skórzanej kanapy ustawionej przy stole i
rozsiadłem się tam czekając aż Lou wróci z drinkami. Zjawił się szybko i postawił
przede mną napój.
- Dzięki.- Pociągnąłem łyk. Było mocne i słodkie. Stwierdziłem że to dość zabójcza
mieszanka, ale nie dociekałem co to jest. Wdaliśmy się w ciekawą dyskusję,
ale zmieniliśmy lokalizację z kanapy na krzesła barowe żeby mieć szybszy
dostęp do płynów rozweselających. Co chwila wybuchaliśmy niepohamowanym
śmiechem, wypiliśmy chyba połowę drinków jakie umiał przygotować barman,
a rozmowa dalej się kleiła.
- Przepraszam- odwróciłem się. Stała za mną niska blondynka o trochę
zamglonym spojrzeniu. - Chcesz potańczyć?
- Uhm, jasne- wybełkotałem.
Odszedłem z nią, Louis odprowadził mnie nieprzytomnym spojrzeniem i
zataczając się, wstał najwidoczniej poszukać sobie towarzyszki.
Przetańczyliśmy kilka piosenek, uratowała mnie od bliskiego spotkania z
podłogą jakieś pięć razy.
Postawiłem jej dwa drinki i stwierdziła że musi już iść.
- Miło było. Dzięki za drinki.
- Nie ma sprawy- przetarłem oczy.
Dostrzegłem w końcu Louisa siedzącego na kanapie na której siedzieliśmy wcześniej.
Jakaś, chyba ruda dziewczyna  obejmowała go ramieniem.
Mojemu odurzonemu umysłowi niebyt się to spodobało. Podszedłem do niego
chwiejnym krokiem i osunąłem się obok kładąc mu dłoń na kolanie. Położyłem
mu głowę na ramieniu odchylając ją mocno, lekko zabolała mnie mocno wyciągnięta
szyja. Resztkami świadomości odnotowałem że całuje mnie po niej i głaszcze po
włosach.
- Chcę do domu- jęknąłem.
- Jesteśmy w Australii- zauważył z powagą i po chwili wybuchnął śmiechem.
- Do Liama- poprawiłem się chichocząc.
Podniósł się niepewnie i zarzucił sobie na ramię moją rękę. Zatoczyłem się, ale po
chwili złapałem równowagę.
Błądziliśmy chwilę szukając wyjścia, ale trafiliśmy do niego i z ulgą przywitaliśmy
rześkie powietrze owiewające nasze twarze.
Potknąłem się i poleciałem na ścianę witając ją rechotem.
- Chodź- wymamrotał podchodząc do mnie. Pociągnąłem go lekko dla zabawy
za koszulkę a on stracił równowagę i zaparł się rękoma po obu stronach mojej głowy.
Zbliżył się do mnie, rażąc przesączonym alkoholem oddechem.
Jego usta dotknęły mojego policzka, nie oderwał ich od niego, mi jak
najbardziej to pasowało.
Przesunął je w kierunku moich i musnął wargami kącik moich ust.
Poczułem jak coś jakby zatrzepotało w moim brzuchu.
- Louis, Harry!- krzyknął ktoś ze zdenerwowaniem i ulgą.
Przed oczami zamajaczyła mi sylwetka Paula i jeszcze kogoś. Odciągnął ode
mnie Louisa i pomógł mu  utrzymywać równowagę na nogach.
Paul zaczął burczeć coś o głupich gówniarzach i pociągnął mnie pod rękę za
Louisem idącym z jakimś facetem i jednocześnie wykłócającym się z nim.
____________________________________________________________________
Krótkie i niezbyt porywające, ale mam nadzieję że komuś się spodoba. Mi osobiście
dalsze rozdziały wydają się  ciekawsze. Miło by było też mieć czyjąś opinię więc
 zachęcam do komentowania i obiecuje że się rozkręcę,  czy coś. .♥