niedziela, 29 kwietnia 2012

Prolog.

- Czy on kiedykolwiek coś złowi?- zapytałem opierając się o barierkę jachtu który wynajęliśmy.
- Tak, łódź- zachichotał Irlandczyk który jako jedyny siedział w koszulce. Szturchnął
Liama zaczęli zwijać się ze śmiechu. Pokręciłem głową i nadal przyglądałem się
Zaynowi który od conajmniej czterdziestu minut stoi nieruchomo  z zarzuconą wędką.
 Liamowi, który znajdował się po przeciwległej stronie szło lepiej. Złowił już raz rybę,
 ale wyrzucił ją z powrotem. Ale robili to dla relaksu, więc miło było na to patrzeć.
 Zakończyliśmy właśnie trasę koncertową i znajdowaliśmy się w Australii na
kilkudniowych wakacjach. Ten dzień spędzaliśmy właśnie na wodzie.
Łódź była na prawdę pokaźna, cała nasza piątka była pod wielkim wrażeniem.
Pociągnąłem łyk soku z butelki i skierowałem się do mojego młodszego przyjaciela,
 Harrego. Leżał na ręczniku w kąpielówkach i różowej czapce na głowie.
Złapałem się na zbyt długim przyglądaniu mu się i szybko odwróciłem wzrok.
Zawsze, od czasu X-factora byliśmy blisko, ale ostatnio zacząłem przesadnie zwracać
na niego uwagę. Gdyby był dziewczyną, a moja dziewczyna by tu była na pewno nie
spodobałby się jej sposób w jaki na niego patrzę. Mi też się to nie podobało. Ostatnio
rozmyślając zupełnie o niczym moje myśli zbiegły oczywiście na temat Harrego.
 Myślałem o tym jak uroczy jest i jak bardzo go potrzebuję. Nie grozi mi to,
ale nie wiem co zrobiłbym gdybym go stracił.
Mogłem godzinami  przyglądać się jego kasztanowym lokom, szmaragdowo zielonym
oczom i rozbrajającemu uśmiechowi. Był najprzystojniejszym chłopakiem jakiego
kiedykolwiek widziały moje oczy. Zaskakiwało mnie to w jakich kategoriach o nim
myślę, ale nie chciałem się tym teraz zadręczać. Były wakacje.
Aktualnie jestem w związku z Eleanor Candler, ładną, wysoką, bystrą dziewczyną.
Jestem z nią i jestem szczęśliwy.  Odpędziłem od siebie te myśli i wyciągnąłem się
obok jego bladego, szczupłego ale dobrze zbudowanego ciała.
- To dziwne uczucie kiedy śmiertelnie się nudzisz i sprawia ci to przyjemność- zauważył
podpierając się na łokciach.
- Tak, w końcu czuję że mogę się z czystym sumieniem obijać. Chociaż będzie mi
brakowało tego wszystkiego.
Oczywiście miałem na myśli ciągłe przemieszczanie się, występy i spotkania
 z naszymi fanami.
- Yeah.- Wstał i podszedł do barierki, a właściwie do miejsca przeznaczonego do
wskakiwania do wody i  schodzenia z łodzi.
Wskoczył do wody i z pluskiem zniknął pod jej powierzchnią.
Po chwili wynurzył się z niej donośnie parskając i potrząsnął głową. Jego loki
zastąpiły mokre, lekko poskręcane pasma.
- Będziesz tak siedzieć?- zaśmiał się.
Dołączyłem do niego i pływaliśmy w wodzie rozkoszując się jej chłodem, od czasu
do czasu wymieniając słowo czy dwa lub rzucając jakąś uwagę.
Kiedy słońce zachodziło cała nasza piątka i nasz ochroniarz Paul był w drodze
do hotelu. Loczki Harrego powróciły i znów mogłem cieszyć nimi oczy. perfekcyjnie
dopełniały jego wygląd. Nie żeby bez nich wyglądał jakoś gorzej.
- Louis- szepnął zbliżając się do mnie, szliśmy teraz stykając się ramionami.
- Hm?
- Co ty na to żeby się gdzieś wyrwać?
Nie ukrywałem faktu że spodobał mi się ten pomysł i uśmiechnąłem się od
ucha do ucha.
- Z przyjemnością- zaśmiałem się. - Tylko będzie to trzeba zrobić dyskretnie.
Uśmiechnął się radośnie.
- Paul nie będzie zadowolony- ostrzegł. - I...lepiej nie mówić Liamowi.
-Jasne.
- O czym tak szeptaliście?- zaciekawił się Niall kiedy szliśmy już hotelowym
korytarzem do naszych pokoi. Ja i Harry mieliśmy dwuosobowy, a Zayn, Liam i
on byli razem
- Tak po prostu. Hej, myślisz że mają tu jakieś fajne kluby? -zagaił niewinnie
Harry a Blondyn parsknął śmiechem.
- Więc o to wam chodzi! Może nawet wybrałbym się z wami, ale ja w przeciwieństwie
od niektórych nie chcę  przyprawiać Liama o atak serca- Loczek wywrócił oczami
uśmiechając się pod nosem. - Nie, nie wiem... Co?- Odwrócił głowę jakby ktoś go
zawołał. Rzeczywiście tak było-  No przecież już idę!- zawołał i machnął na nas
ręką po czym zniknął za drzwiami pokoju razem z  pozostałą dwójką.
Wiedzieliśmy że nie puści pary, przynajmniej dopóki nie znikniemy. Wtedy może
powie Liamowi że po prostu poszliśmy do klubu żeby go uspokoić. Z naszej piątki
to właśnie Liam, którego czasem nazywamy też  Daddy Direction jest najrozsądniejszy
i najbardziej opiekuńczy.
Kiedy weszliśmy do pokoju Hazza od razu zrzucił koszulkę i położył się na łóżko.
Przez chwilę przyglądałem się jego nagiej klacie. Tomlinson, uspokój się.
Ale i tak co chwila na niego zerkałem a w mojej głowie błądziły przeróżne
 komplementy pod jego adresem. Na prawdę był uroczy, przyjazny, miły. Nie da się
go nie lubić, był tak wspaniałą osobą.
Jego malinowe usta rozwarły się lekko jakby chciał coś powiedzieć ale zamknął
je szybko, a ja zawiesiłem na nich wzrok. Ciekawe jakie to uczucie całować te usta.
Jakby tego było mało, był jeszcze tak przystojny i seksowny... Co? Stop. Czy
 ja właśnie pomyślałem o chłopaku w ten sposób? O nim?
Potrząsnąłem głową ale te myśli i tak nie odeszły. W jakich kategoriach myślę
o Harrym? Nie kryłem się z okazywaniem mu uczuć, ale u nas to była norma.
Coraz częściej myślałem tylko że dla mnie te gesty znaczą coś więcej niż dla niego.

* Harry

- Idziemy?- zapytałem zakładając na siebie biały T- shirt.
Nagość mnie nie krępowała, ale miałem dziwne wrażenie że mój towarzysz
ciągle  mi się przygląda.
- Chodź- powiedział otwierając drzwi. Rzuciłem telefon na łóżko i wyszedłem z
 pokoju. Lou z kamienną twarzą zamknął drzwi i schował kartę otwierającą je.
- Palnąłem ostatnio coś głupiego? Mam wrażenie że jakoś inaczej się wobec
mnie zachowujesz.- Uwiesiłem  mu się na szyi ze smutną miną.
- Zdaje ci się. - Poczochrał mnie po włosach.
Wyszliśmy z budynku, przechodziliśmy właśnie obok basenu kiedy usłyszałem
moje imię wołane zirytowanym
głosem. Odwróciłem się instynktownie i zobaczyłem Paula idącego w naszą stronę.
 Dzieliła nas spora odległość więc szedł szybkim krokiem.
Nagle zacząłem się śmiać. Louis spojrzał na mnie zdezorientowany a ja
chwyciłem go za rękę i puściłem się  biegiem. Śmiałem się jak dziecko, dołączył
do mnie i biegliśmy tak chichocząc aż zabrakło nam tchu.
Zwolniłem i oparłem dłonie na kolanach ciężko dysząc.
- No, kolego, mamy przerąbane- stwierdziłem nadal się śmiejąc.
Położył mi dłoń na plecach i zaczął łapać oddech.
Kiedy atak głupawki nam przeszedł przeszliśmy jeszcze spory kawałek zanim
trafiliśmy na normalny  klub z wnętrza którego dochodziła głośna muzyka.
Skierowałem się w stronę pustej skórzanej kanapy ustawionej przy stole i
rozsiadłem się tam czekając aż Lou wróci z drinkami. Zjawił się szybko i postawił
przede mną napój.
- Dzięki.- Pociągnąłem łyk. Było mocne i słodkie. Stwierdziłem że to dość zabójcza
mieszanka, ale nie dociekałem co to jest. Wdaliśmy się w ciekawą dyskusję,
ale zmieniliśmy lokalizację z kanapy na krzesła barowe żeby mieć szybszy
dostęp do płynów rozweselających. Co chwila wybuchaliśmy niepohamowanym
śmiechem, wypiliśmy chyba połowę drinków jakie umiał przygotować barman,
a rozmowa dalej się kleiła.
- Przepraszam- odwróciłem się. Stała za mną niska blondynka o trochę
zamglonym spojrzeniu. - Chcesz potańczyć?
- Uhm, jasne- wybełkotałem.
Odszedłem z nią, Louis odprowadził mnie nieprzytomnym spojrzeniem i
zataczając się, wstał najwidoczniej poszukać sobie towarzyszki.
Przetańczyliśmy kilka piosenek, uratowała mnie od bliskiego spotkania z
podłogą jakieś pięć razy.
Postawiłem jej dwa drinki i stwierdziła że musi już iść.
- Miło było. Dzięki za drinki.
- Nie ma sprawy- przetarłem oczy.
Dostrzegłem w końcu Louisa siedzącego na kanapie na której siedzieliśmy wcześniej.
Jakaś, chyba ruda dziewczyna  obejmowała go ramieniem.
Mojemu odurzonemu umysłowi niebyt się to spodobało. Podszedłem do niego
chwiejnym krokiem i osunąłem się obok kładąc mu dłoń na kolanie. Położyłem
mu głowę na ramieniu odchylając ją mocno, lekko zabolała mnie mocno wyciągnięta
szyja. Resztkami świadomości odnotowałem że całuje mnie po niej i głaszcze po
włosach.
- Chcę do domu- jęknąłem.
- Jesteśmy w Australii- zauważył z powagą i po chwili wybuchnął śmiechem.
- Do Liama- poprawiłem się chichocząc.
Podniósł się niepewnie i zarzucił sobie na ramię moją rękę. Zatoczyłem się, ale po
chwili złapałem równowagę.
Błądziliśmy chwilę szukając wyjścia, ale trafiliśmy do niego i z ulgą przywitaliśmy
rześkie powietrze owiewające nasze twarze.
Potknąłem się i poleciałem na ścianę witając ją rechotem.
- Chodź- wymamrotał podchodząc do mnie. Pociągnąłem go lekko dla zabawy
za koszulkę a on stracił równowagę i zaparł się rękoma po obu stronach mojej głowy.
Zbliżył się do mnie, rażąc przesączonym alkoholem oddechem.
Jego usta dotknęły mojego policzka, nie oderwał ich od niego, mi jak
najbardziej to pasowało.
Przesunął je w kierunku moich i musnął wargami kącik moich ust.
Poczułem jak coś jakby zatrzepotało w moim brzuchu.
- Louis, Harry!- krzyknął ktoś ze zdenerwowaniem i ulgą.
Przed oczami zamajaczyła mi sylwetka Paula i jeszcze kogoś. Odciągnął ode
mnie Louisa i pomógł mu  utrzymywać równowagę na nogach.
Paul zaczął burczeć coś o głupich gówniarzach i pociągnął mnie pod rękę za
Louisem idącym z jakimś facetem i jednocześnie wykłócającym się z nim.
____________________________________________________________________
Krótkie i niezbyt porywające, ale mam nadzieję że komuś się spodoba. Mi osobiście
dalsze rozdziały wydają się  ciekawsze. Miło by było też mieć czyjąś opinię więc
 zachęcam do komentowania i obiecuje że się rozkręcę,  czy coś. .♥

1 komentarz: