Od czasu wyznania Louisa przez trzy dni unikaliśmy się, utrzymując
oczywiście że wszystko jest w porządku.
Ale nie było. Cały czas myślałem tylko o tym co mi powiedział.
Od jakiegoś czasu dość reagowałem na jego gesty, ale nigdy nie przyszłoby
mi do głowy że dla kogoś możemy
wyglądać jak zakochani. No i że Lou mnie kocha. Z drugiej strony kiedy
myślałem o tym co powiedział byłem szczęśliwy, ale starałem się w ogóle o tym
nie myśleć. Kiedy już chodziliśmy się rozerwać to całą piątką, a kiedy wracaliśmy
do naszego pokoju oboje udawaliśmy że dla przykładu robimy coś okropnie
absorbującego w telefonie.
Aktualnie Louis siedział na łóżku oparty o ścianę i wgapiał się w przestrzeń
z lekkim, kpiącym uśmiechem.
Prawdopodobnie żenowała go ta cała sytuacja nie mniej niż mnie.
Podszedłem do jego łóżka i usiadłem w takiej pozycji jak on.
Popatrzył na mnie i oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
Spróbowałem się uspokoić ale słyszałem jego śmiech i znów chichotałem, do czasu
aż spadłem z łóżka w ostatniej chwili łapiąc go za koszulkę. To mi nie pomogło
bo i tak spadłem, tyle że on razem ze mną.
Wylądowałem pod nim, zawdzięczając jego refleksowi to że mój nos nie został
złamany. Zaparł się rękoma tuż nad moimi ramionami. Moje spojrzenie machinalnie
wbiło się w jego niebieskie oczy.
- Masz śliczne oczy- mruknąłem i odgarnąłem mu niesforny kosmyk włosów
z twarzy.
Po chwili dotarło do mnie co zrobiłem i poczułem że robię się czerwony po
cebulki włosów. Wyglądał na zaskoczonego, widząc moje zakłopotanie umożliwił
mi podniesienie się.
- Dziękuję- nie zamknął ust jakby chciał powiedzieć coś jeszcze ale nie zrobił tego.
Usiadłem na podłodze a on obok mnie. Podniosłem się, usiadłem na moim łóżku
i postawiłem sobie laptopa na kolanach. Poklepałem miejsce obok siebie, a
Louis zajął je bez wahania.
Wszedłem na twittera i zacząłem przeglądać tweety innych. Otworzyłem
załącznik.
- Aww, zobacz- powiedziałem wesoło patrząc na animację Louisa przytulającego
marchewkę wielkości jego samego.
Zaśmiał się krótko. Nacisnąłem "RETWEET".
Spędziliśmy tak około godziny, odpisałem kilku fanom i stwierdziłem że to
prawdopodobnie ludzie z najlepszym poczuciem humoru na świecie, Lou podzielał
moje zdanie.
Zamknąłem laptop i poczułem bolesne klepnięcie w plecy.
-AŁ! -Zachichotałem. - Za co to było?
- Za nic. Idziemy na spacer?
Poczochrałem mu włosy, nadal za każdym razem czułem dreszcz kiedy go
dotykałem.
- Chodź- uśmiechnąłem się.
Byłem na prawdę zadowolony że w końcu spędzamy dzień normalnie.
Nasze kroki skierowały nas nad basen który o dziwo był pusty. Słońce niedługo
zacznie zachodzić, a osoby na zewnątrz można było policzyć na palcach u
jednej ręki.
Usiadłem na mokrych kafelkach tuż obok tafli turkusowej wody ostro
pachnącej chlorem.
- Będziesz miał od tego mokry tyłek- zauważył zgryźliwie Louis, uśmiechając się.
- Cicho bądź, siadaj.
Prychnął, stłumił chichot i usiadł obok mnie.
Czułem jak przeszywa mnie swoim spojrzeniem. Zmarszczyłem brwi.
- Co?
- Nic.- Ten rodzaj uśmiechu u niego nie oznaczał nic dobrego, wyglądał jakby
coś knuł, ale zignorowałem to.
I pożałowałem.
Poczułem dwie ciepłe ręce na plecach mocno popychające mnie do przodu i z
pluskiem wpadłem do basenu mącąc prawie idealnie gładką powierzchnię.
Wynurzyłem się spod wody lekko krztusząc. W miejscu w którym stałem miałem
wody po żebra.
- Bardzo zabawne. Na prawdę, bardzo zabawne- oburzyłem się odklejając mokrą
koszulkę od ciała.
- To jest zabawne. Wyglądasz śmiesznie- wydusił przez śmiech.
- Dziękuję za komplement, a teraz pomóż mi wyjść- powiedziałem starając się
utrzymać zirytowany ton głosu.
Podszedłem do brzegu basenu i wsunąłem swoją dłoń w jego którą wyciągał
żeby mi pomóc.
Zaparłem się nogami o dno i chwyciłem jego rękę moimi obiema.
- HARRY, TY...- Plusk!
Gdyby nie to że stoję w wodzie zacząłbym turlać się ze śmiechu. W tym wypadku
zostało mi tylko zanosić się śmiechem jak głupi prawie dotykając głową wody.
Wynurzył się i omiótł mnie rozbawionym spojrzeniem.
- Gdyby nie to, że zrobiłem to pierwszy to nazwałbym cię idiotą.
- Uczę się od najlepszych- wystawiłem mu język.
Odwrócił się do mnie tyłem i zaczął płynąć na drugi brzeg.
- Coś zgubiłeś!
Chwyciłem z powierzchni pływający but i rzuciłem nim tak, żeby woda chlusnęła
mu w twarz.
Wyszedłem z basenu nie trudząc się przepływaniem na drugą stronę i ociekając
wodą przeszedłem do miejsca w którym Lou wychodził z wody. Ponownie usiadłem
na brzegu i zwiesiłem nogi do wody.
- Wiesz że zanim dojdziemy do pokoju zmoczymy cały hol, prawda?- mruknąłem
rozbawiony.
-Uhm.
Kiedy wracaliśmy do pokoju recepcjonistka wytrzeszczyła na nas oczy jak na
kosmitów.
- Męczy mnie to chodzenie w mokrych spodniach- zacząłem zrzędzić. - Spadają mi i
są ciężkie.
Wzruszył z uśmiechem ramionami.
- To twoja wina. JA dalej nie idę. - Ustałem w miejscu udając rozzłoszczonego.
Woda kapała ze mnie ciurkiem i wyciekała z butów z każdym krokiem.
Podszedł do mnie, odwrócił tyłem i schylił lekko.
Nie marnując okazji wskoczyłem mu na plecy. Wierciłem się celowo przez chwilę
utrudniając mu stawianie kroków.
- Styles, spokój tam. - Machnął ręką do tyłu i plasnął mnie w głowę.
- Ała. Dobra, dobra- zachichotałem. - Ale trzymaj mnie, bo spadnę.
Miałem ochotę pocałować go w szyję od której dzieliła mnie żałośnie mała odległość.
Złapał mnie pod kolana.
- Lepiej?
- Yup.
Doszliśmy do windy i Lou wszedł do niej nadal trzymając mnie na plecach.
- Możesz puścić.
Zczołgałem się z niego i oparłem o ścianę windy. Ruszyła a Louis poleciał na moją
stronę. Złapał równowagę kiedy chwycił poręcz po obu stronach moich bioder.
Tylko nasze twarze dzieliły centymetry.
Spojrzał mi w oczy a ja czując się jak lunatyk przysunąłem się powoli do niego
mogąc wyczuć jego ciepły oddech na mojej twarzy. Moja ręka posunęła się na jego
ramię i spoczęła na karku. Zrobiło mi się potwornie gorąco.
Teraz to on przysunął się jeszcze bardziej niemal łącząc nasze usta. Musnęły się
wzbijając stado skrzydlatych owadów w moim brzuchu, ale to nie był pocałunek.
Nasze wargi lekko się dotykały, ale nic poza tym.
Zaglądałem głęboko w jego oczy czując jakby czas się zatrzymał. Pogładziłem
go lekko po szyi.
Drzwi windy otworzyły się i odskoczyliśmy od siebie cali czerwoni. Stałem przez
chwilę jak kołek a potem ruszyłem z miejsca wlepiając wzrok we własne stopy.
Chciałem coś powiedzieć, żeby oszukać samego siebie że to się nie zdarzyło, ale
nadal czułem jak nasze usta muskały się, czułem na sobie jego spojrzenie.
Czy ja właśnie chciałem pocałować Louisa Tomlinsona?
Jeszcze dziwniej czułem się z tym że mogłem sobie odpowiedzieć na to pytanie
twierdząco bez choćby cienia żalu. Chciałem, a uczucie które mi przy tym
towarzyszyło bynajmniej należało do przyjemnych.
Podobno jesteś hetero, Harry, tak? To może zostańmy przy tym.
Wyciągnąłem rękę do klamki. Chwicił mnie za nadgarstek a ja jego własnym
zauważyłem rozległego siniaka.
- Louis, ja...przepraszam. Nie chciałem żebyś miał to. - Wskazałem podbródkiem
na siniaka. Czemu sprawiłem mu ból? Zrobiło mi się strasznie głupio.
- W porządku, to nic. Chciałem cię przeprosić za... no wiesz.
Czy on właśnie przeprasza mnie za to że chciałem go pocałować?
- W porządku, to nic- powtórzyłem za nim i uśmiechnąłem się.
Poszedłem do łazienki przebrać się, a kiedy z niej wyszedłem pokoju przebywała
już cała czwórka.
Niall poruszał do mnie brwiami jak ostatnio, mimowolnie wybuchnąłem śmiechem.
- Hej, Irlandzki chłopcze.
Wyszczerzył do mnie zęby udekorowane aparatem ortodontycznym.
- Nie chce mi się stąd wyjeżdżać- stwierdził kładąc głowę na kolanach Liama który
od razu zaczął bawić się jego włosami. Wyglądało to dość uroczo.
- Przyszliśmy zgarnąć was na kolację- zerknął na mnie.
- Okej
Całą piątką zeszliśmy do hotelowego bufetu i zajęliśmy miejsca przy stoliku.
Louis usiadł pomiędzy mną a Niallem który od razu wziął się za jedzenie. Podniósł
rękę aby sięgnąć do stołu
i przypadkiem musnął moją dłoń leżącą na kolanie. Zawahał się przez chwilę a kiedy
chciał ją zabrać ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu moje palce zacisnęły się na niej
i splotły z jego.
Ze zdziwienia prawie wypadły mi oczy, zawstydzony odwróciłem wzrok czerwieniąc
się i puszczając jego dłoń. Co to miało być?
Wyczułem że się uśmiecha. Musnął powoli palcami moją drżącą z czegoś na kształt
zdenerwowania rękę i wrócił do innych czynności.
Poczułem się bardzo... sfrustrowany.
Resztę wieczoru spędziliśmy z chłopakami, unikałem jego wzroku.
Kiedy wróciłem do pokoju było już późno, Louis wrócił wcześniej i już spał.
Usiadłem na brzegu jego łóżka i zacząłem mu się przyglądać. Kiedy spał wyglądał
jeszcze bardziej uroczo.
Tak niewinnie i spokojnie. Pogłaskałem go delikatnie po plecach i i wsunąłem
swoją dłoń pod jego która leżała bezwładnie. Chyba zaczynam świrować, skoro
siedzę tu i patrzę jak śpi. Jego palce przesunęły się po mojej
dłoni i ścisnęły ją nieznacznie. Serce podeszło mi do gardła, spojrzałem na niego
szybko. Wyraz jego twarzy wskazywał na to że nadal jest pogrążony w
głębokim śnie.
Uśmiechnąłem się pod nosem.
- Chyba nieźle namieszałeś mi w głowie- mruknąłem do siebie.
Wysunąłem dłoń spod jego i powstrzymując się od ucałowania go w policzek
czy coś równie "dziwnego" położyłem się do łóżka.
_____________________________________________________________
Krótkie, krótkie, krótkie i nienadające się do niczego.
+ Mam dwa scenariusze, ale muszę do tego wiedzieć czy mają pocałować się
niebawem, czy trochę pomęczyć, wiec możecie mi powiedzieć co myślicie.
No i jeśli macie jakieś zastrzeżenia to chciałabym wiedzieć jakie, jak
najbardziej możecie krytykować, bo mam wrażenie że czegoś tu brakuje ale
nie mogę dojść czego
I dziękuję obserwatorom, wszystkim którzy komentują i oczywiście tym
którzy czytają. <3
Zajebiste!! :** HMM może lepiej ich trochę pomęczyć,żeby potem był lepszy efekt:)
OdpowiedzUsuńJak już mówiłam, Kocham tego bloga ! Może rzeczywiście fajnie byłoby ich pomęczyć, ale mi zresztą obojętnie. Czekam na następny.
OdpowiedzUsuńxoxo Aleksa
nie wiem jak tu trafiłam,ale ten Larry jest zajebisty :D
OdpowiedzUsuńDostać taki komentarz od kogoś kto pisze jak Ty, to... no, ryjek się cieszy. : )
Usuńpomęczyć pomęczyć
OdpowiedzUsuń