piątek, 18 maja 2012

#5. Give you nothing but truth.

Deszcz chłostał mnie po twarzy a zimne krople wody odbijały się od śliskiej powierzchni
mojej bluzy. Szybkim krokiem zmieniłem kierunek marszu i wszedłem na główną aleję
w parku. Jeśli tu go nie ma, to nie mam pojęcia gdzie się podziewa.
Tak cholernie mi na nim zależało, a znów spieprzyłem. Kiedy starałem się odnaleźć
główną przyczynę jego zachowania nie potrafiłem nawet wybrać spośród tylu opcji.
Styles, ty idioto.
Bałem się okazywać mu uczucia odkąd zorientowałem się że coś do niego czuję. Nie
chciałem być taki. Chciałem być "normalnym" chłopakiem którego pociągają dziewczyny.
Na wspomnienie tego, jak Lou chciał pocałować mnie jeszcze dzisiaj  zacząłem drżeć.
Nie potrafiłem nawet wyjaśnić słowami jak bardzo chciałem pozwoilć mu na to zamiast
go odtrącać. Styles, ty pierdolony tchórzu. Jeśli coś mu się stanie, cokolwiek, to będzie
TWOJA wina.
Nie mam pojęcia dlaczego zgodziłem się na ten "incydent" z Zaynem i to na oczach
Louisa. Może dlatego że nie widziałem w tym żadnego zobowiązania, tylko zabawę.
Nikt by mnie po tym nie osądzał i nie podejrzewał o moją inność.
Dopiero teraz zrozumiałem jak bardzo mogło to zranić chłopaka, jeśli na prawdę był
we mnie zakochany.
A ja nigdy nie powiedziałem mu co czuję i zawsze odtrącałem go. A teraz to.
Mój wzrok padł na szczupłą, zgarbioną sylwetkę w czerwonej bluzie siedzącą na ławce.
Przyśpieszyłem kroku, ostatnie kilka metrów prawie przebiegłem.
Usiadłem obok niego i chciałem objąć go ramieniem, ale drgnął i odrzucił moją rękę.
- Daj mi spokój, Harry. Nie na ciebie jestem zły- powiedział sucho. Nie widziałem jego
twarzy, ale po brodzie ciekły mu krople wody. A może łzy.
- Lou, chodź do domu- powiedziałem błagalnym tonem.
- Odejdź. Wyszedłem, myślałem że to  jasne że chcę pobyć sam- głos mu zadrżał.
- Chodź do domu, proszę cię. Chcesz wylądować w szpitalu? Nie bądź głupi.
Całym sobą chciałem go przytulić, pocieszyć, ale stare przyzwyczajenia, no i
oczywiście to co zrobiłem nie pozwalały mi na to. Czułem się jakbym miał coś wielkiego
głęboko w gardle, ciężko było mi wykrztusić choćby słowo.
- Widocznie jestem głupi. Może chcę taki być. Odejdź Harry, zostaw mnie samego-
burknął i pociągnął nosem.
- Dobrze. - Uniosłem ręce w geście obrony. - Tylko wróć do domu, nie zobaczysz mnie
dziś na oczy jeśli nie będziesz chciał.
Odchrząknął, ale się nie odezwał. Jego ramiona drżały z zimna, znacznie bardziej niż moje.
Uniosłem jego podbródek zmuszając do spojrzenia w moje oczy.
- Proszę- powtórzyłem cicho.
Patrząc w te szaro- niebieskie oczy przyjemne z zarazem krępujące ciepło rozlewało się
po moim ciele. Mógłbym spoglądać w nie całymi dniami.
Jego oczy złagodniały i teraz widziałem w nich wyłącznie to, że go skrzywdziłem.
Nie, Harry. Pociesz go, wyjaśnijcie to i tyle. Nic więcej.
Ale moje ręce same powędrowały do niego, objęły go i zagarnęły bliżej opiekuńczym
gestem.
Wtulił się we mnie mocno zaciskając drżące ręce na rękawie mojej kurtki.
Objąłem go mocniej i pogładziłem po namokłym czerwonym kapturze który miał
naciągnięty na głowę.
Po krótkiej chwili, kiedy zaczął drżeć jeszcze mocniej ale jego oddech się uspokoił
podciągnąłem go na nogi i skierowałem stanowczym ruchem w kierunku domu cały
czas trzymając pod rękę.
Przemoczeni i zmarznięci weszliśmy do domu. Zdjąłem mu w milczeniu bluzę,
poprawiłem mokrą grzywkę zatrzymując dłoń przy jego twarzy dłużej niż by należało
 i popchnąłem lekko w kierunku łazienki.
Zniknął za drzwiami a ja stałem na wycieraczce targany przeróżnymi uczuciami.
Pragnąłem jego bliskości, chciałem żeby był szczęśliwy, żeby nigdy nie cierpiał.
Uważałem też że był
piękny. Tak, Louis Tomlinson był dla mnie niesamowicie piękny. Miał piękne oczy,
 uroczy uśmiech, pełne usta... I był wyjątkowy. Jedyny w swoim rodzaju.
Potrząsnąłem głową i poszedłem do łazienki na piętrze. Zrzuciłem mokre ubrania i z
ręcznikiem przewiązanym w pasie skierowałem się do mojego pokoju po suche ciuchy.
Kiedy to zrobiłem byłem prawie pewien że Louis jeszcze nie wyszedł z łazienki, więc
poszedłem do kuchni i zrobiłem dwie gorące czekolady.
Zaniosłem do salonu i postawiłem na stole.
Po chwili usłyszałem jak chłopak wychodzi z łazienki i  zamyka drzwi.
Pojawił się u wejścia do salonu całkiem suchy i w nowych ubraniach.
Przyjrzał mi się w taki sposób, że byłem niemal pewny że wyjdzie i zamknie się w
swoim pokoju, ale zajął miejsce obok mnie kiedy zaprosiłem go skinieniem głowy.
Położyłem mu dłoń na kolanie aby w jakiś sposób nadać mu otuchy.
- Przepraszam. Jestem samolubnym kretynem.
Położył dłoń ma mojej i ścisnął ją lekko spodziewając się zapewne odtrącenia.
Otworzył usta żeby coś powiedzieć ale go uprzedziłem.
- Nie tylko za to, za wszystko. Za to jaki byłem wobec ciebie. To żałosne, ale się
boję,Lou.
- Nigdy nie powiedziałeś mi że tak jest. - Ścisnął mocniej moją dłoń i spojrzał głęboko
w oczy. Teraz czułem, jakby nic się nie liczyło. Byłem tutaj, z nim. Wszystko inne może
zaczekać. Zamiast wstać i odejść, odwrócić wzrok, zmienić temat... Przyciągnąłem jego
podbródek do swojego i musnąłem lekko jego chłodne wargi.
Subtelnie pogłębiłem pocałunek kładąc mu dłoń na policzku i przyciągając go bardziej do
siebie. Po chwili wahania lub szoku oddał pocałunek który stawał się coraz głębszy i
bardziej zachłanny.
Moje dłonie powędrowały pod jego koszulkę i zaczęły błądzić po ciepłych od wody z
prysznica plecach.
Zatopił palce w moich włosach i cicho jęknął.
Złapałem go w biodrach i nakierowałem na moje kolana. Usiadł na nich okrakiem i
nachylił się aby obsypać moją szyję pocałunkami. Po chwili zaczął ją przygrywać i
ssać, robiąc malinki.
Sprawy nabierały wiadomy obrót, ale nie mogłem nad sobą zapanować, czułem się
jakbym wynurzył się z wody a on był powietrzem.
Byłem jak otumaniony jego bliskością i wszystko co mogłem robić to badać całe
jego ciało dłońmi i po cichu wymawiać jego imię.
Odciągnąłem go od swojej szyi i przyssałem do jego ust. Przejechałem po jego dolnej
wardze końcem języka a on otworzył lekko usta i odwdzięczył mi się tym samym.
Nasze języki były splątane niczym w tańcu. Dyszałem ciężko nie mogąc złapać powietrza,
a kiedy uznałem że z Louisem dzieje się do samo odsunąłem się niechętnie.
Mruknął coś po cichu i wpił się w moje usta na krótką chwilę całkowicie odbierając mi
oddech.
-  Kocham cię- sapnąłem patrząc mu w rozochocone oczy. Lśniły w nich radosne iskierki.

*Louis

- Kocham cię- powiedział łapiąc oddech.
Nie mogłem uwierzyć w to co działo się w ostatnich chwilach. Jeszcze wczoraj
byłbym gotów powiedzieć że Harry Styles trzyma  mnie na dystans bo zrozumiał że się
w nim zadurzyłem i nie chce  mieć z tym nic wspólnego. A teraz mówi, że mnie kocha.
Poczułem jak zalewa mnie fala gorąca i radości.
Nie mogłem oderwać od niego oczu. Był idealny. Kasztanowe loki, cudownie zielone
oczy, różowe usta których przed chwilą dane mi było posmakować.
Boże, jak ja go kocham. Czegokolwiek by nie zrobił, nie mógłbym przestać go kochać,
nawet gdybym bardzo tego chciał. Zranił mnie tym jednym głupim zajściem, i byłem
cały roztrzęsiony, dlatego wyszedłem.
Nie planowałem nawet wracać na noc... Ale kiedy przyszedł po mnie, wszystko było
przesądzone. Wiedziałem, że wrócę z nim do domu i będę przepraszał go, choć
wiedziałem że to on powinien to robić.
- A ja ciebie- stwierdziłem i znów go pocałowałem. Tym razem
bardzo szybko przerodziło się to we wręcz agresywny pocałunek. Ściągnął mi koszulkę
i zaczął całować po torsie powoli schodząc w dół.
Mój kolega obudził się do życia, ale dzięki bogu nie było tego widać przez spodnie.
Harry zatrzymał się na linii moich spodni i zastygł bez ruchu. Wiedziałem co to oznacza
i wcale nie miałem mu tego za złe.
- Harry, spojrzysz na mnie?- zapytałem łagodnie.
Spełnił moją prośbę i mocno zmieszany przyglądał mi się co chwila uciekając wzrokiem.
Podniosłem się do pozycji siedzącej i położyłem dłoń na jego policzku.
- Chłopaki mogą wrócić w każdej chwili- rzuciłem mu te słowa niczym koło ratunkowe.
Skinął głową z wyraźną wdzięcznością nadal porządnie zawstydzony. Zagarnął moją
koszulkę z podłogi i podał mi ją mrucząc coś niezrozumiale pod nosem.
Naciągnąłem ją na siebie i przybrałem normalną pozycję siedzącą obok Harrego.
Nadal miałem ochotę znów go pocałować ale objąłem go tylko ramieniem a on położył
głowę na mojej piersi. Zarumienił się i przymknął oczy.
- Wybacz.
Pocałowałem go we włosy.
- Nie masz za co przepraszać. Co za dużo, to niezdrowo- stwierdziłem, w środku
jednak żałując, bo czułem że na dziś to już koniec tego typu przyjemności. Kto wie,
może na jutro też. - Poza tym jeszcze kilka godzin wcześniej
nie spodziewałem się nawet najmniejszego gestu z twojej strony.
Ścisnął moją dłoń która zwisała z jego ramienia i splótł nasze palce.
- Co dalej?
Z bólem serca wymusiłem z siebie to zdanie czując jakbym wypluwał kanciaty,
porośnięty kolcami przedmiot.
- Jeśli zmienisz zdanie, zrozumiem. To nie jest łatwe.
- Louis- mruknął zdziwiony i spojrzał na mnie z szeroko otwartymi oczami. -
Powiedziałem ci. Kocham cię.
Po prostu ciężko mi zaakceptować że...- Ścisnął moją dłoń i pogładził jej wierzch
kciukiem.
- Że lubisz chłopców?
Nie odpowiedział tylko wtulił się we mnie mocniej oplatając rękoma w pasie.
Nachyliłem się do niego i złożyłem subtelny pocałunek na jego ustach. Z niechęcią
oderwałem  się od nich.
Chwilę później już spał i na jego twarzy gościł wyłącznie spokój. Wyglądał jak
aniołek.
Jak na jednego drobnego człowieka ostatnimi czasy miał o wiele zbyt wiele stresu.
Nie mam pojęcia ile czasu przyglądałem mu się zanim ostrożnie zaniosłem go do
jego sypialni. Sądziłem że będzie cięższy, ale się myliłem.
Pogłaskałem go po policzku na co uśmiechnął się sennie, i otworzył lekko oczy.
- Zostaniesz ze mną?
Oparłem się ogromnej pokusie i pokręciłem przecząco głową.
- Pewnie już wracają.- Podrapałem się po głowie.
Gdyby się nad tym zastanowić to nie raz spaliśmy razem i reszta nie widziała w tym
nic dziwnego, ale kiedy Harry zaczął mnie od siebie odsuwać nie było o tym mowy,
więc wymagaliby wyjaśnień, a ja nie chcę
przysparzać mu zmartwień. Ma ich wystarczająco i  wiele z nich jest związane z moją
osobą.
- Uch. - Przekręcił się na bok, a jego loki rozsypały się na poduszce.
Stałem tak chwilę żeby upewnić się że znów zasnął i wyszedłem w pokoju.

* Około ósmej rano, następnego dnia.
*  Harry.

Obudziłem się wcześnie jak na mnie i pierwsze co przyszło mi do głowy to to, co
wydarzyło się wczoraj między mną a Louisem. Byłem... zakłopotany? Czułem się
zarazem cudownie i okropnie. Odrzuciłem szybko oba te uczucia i poszedłem do
łazienki ze świadomością że jestem jedyną osobą na nogach tak wcześnie.
Oparłem się o umywalkę z zamiarem pozbierania myśli po raz kolejny.
Jest dla mnie ważny. Kocham go, to pewne. Minęła tylko noc kiedy go nie widziałem,
a ja już za nim tęskniłem. Zależy mi na nim. C h c ę z nim być, uszczęśliwiać go,
przytulać...
To on jest najważniejszy. Taki jestem i powinienem dziękować losowi za to że go
spotkałem i że pokochał mnie, mało tego, pomógł mi zrozumieć że również go
kocham. Jako druga w kolejności zwaliła się na mnie lawina znana pod nazwą
"Gemma". Jak się czuje? Jak sobie radzą?
Och, daj spokój, dopiero wczoraj wróciłeś.
Uchyliłem lekko drzwi od jego pokoju i wsunąłem się do środka. Znów zamierzałem
przyglądać się jak śpi.
Uśmiechnąłem się przypominając sobie pierwszą tego typu sytuację.
Ostrożnie zająłem miejsce na brzegu łóżka po drugiej stronie i skierowałem na niego
wzrok.
- Nieładnie.
Podskoczyłem na dźwięk jego głosu. Uniósł kąciki ust ku górze nie otwierając oczu.
Byłem pewien, że śpi.
- Co?- zapytałem głupio.
- Oglądać kogoś kiedy śpi.
- Nie spałeś- obroniłem się z uśmiechem.
- Ale ty o tym nie wiedziałeś- spojrzał na mnie spod zaspanych powiek. - A ty?
Dlaczego nie śpisz?
Wzruszyłem ramionami i położyłem się obok niego. Podniósł się na łokciach i
spojrzał na mnie z góry z zamyślonym wyrazem twarzy.
- Może to nie jest najlepszy moment, ale... Jeśli chcesz z kimś porozmawiać, to
zawsze możesz mi powiedzieć. O czymkolwiek. Wiem, że nie rozmawiałeś jeszcze z
nikim o  twojej siostrze bo to dla ciebie trudne, ale czasem lepiej się po prostu wygadać.
- Wiem. I wiem też że chciałbyś wiedzieć jak sprawy się mają. Porozmawiamy o tym
później, dobrze? Nie chcę... psuć sobie humoru z samego rana.- Skinął głową ze
zrozumieniem.
Obrzuciłem wzrokiem jego uśmiechniętą twarz. Przyglądał mi się z.. zaciekawieniem?
Spojrzałem na niego pytająco i usiadłem po turecku żeby być na tym samym poziomie
co on.
- Masz malinki na szyi. - Oświadczył i dotknął palcem wskazującym kilka miejsc
właśnie  w tym miejscu.
Poczułem, że się czerwienię kiedy ułożył całą dłoń na  mojej szyi i zaczął delikatnie
głaskać mnie po niej.
Przymknąłem oczy starając się przywrócić sobie normalne bicie serca.
Niecierpliwie przyciągnąłem jego twarz do swojej i złożyłem na jego ustach zachłanny
pocałunek. Odwzajemnił go od razu, przygryzając i pociągając moją wargę ku dołowi.
Fale ciepła przyjemnie łaskotały mnie w brzuchu.
Zatopiłem dłonie w jego rozczochranej czuprynie uśmiechając się przez pocałunek.
Oderwał się ode mnie, wstał i wyciągnął do mnie rękę.
Spojrzałem na niego zdezorientowany i pozwoliłem mojej dłoni dotknąć jego.
Pociągnął mnie po cichu na dół, do kuchni.
Szeroko uśmiechnięty oparłem się o blat i zawiesiłem na nim wzrok.
Dziwnie czułem się z myślą że wczoraj po praz pierwszy całowałem się z
chłopakiem. Z Louisem. To było tak... niezręczne, a zarazem cholernie
satysfakcjonujące.
- Na co masz ochotę?- zapytał wesoło kręcąc się po kuchni.
- Tosty- mruknąłem zadowolony i skierowałem się do lodówki po potrzebne artykuły
spożywcze i postawiłem je na blacie. Louis szybkim ruchem przygotował gotowe do
upieczenia jedzenie.
Po kilku chwilach rozmowy o wszystkim i o niczym stałem już z talerzem parujących
grzanek i kubkiem ciepłej herbaty w ręku, tak samo jak mój towarzysz.
Rozsiedliśmy się w salonie nadal pogrążeni w rozmowie, a po chwili zamilknęliśmy
żeby zapełnić żołądki.
- Będziesz mi częściej organizował takie pobudki?- Pociągnął łyk z kubka.
Zaśmiałem się i wzruszyłem ramionami.
Spojrzał na mnie w tak przenikliwy sposób, że prawie przeszły mnie ciarki.
Uśmiechnąłem  się pod nosem lekko zawstydzony i zwinąłem ze stolika obok pilot od
telewizora, odstawiając od razu na wpół pusty kubek z herbatą.
- Ponudzimy się przy jakimś głupkowatym filmie?- zapytałem.
- Jasne- otoczył mnie ramieniem i poczochrał włosy wolną ręką. Szturchnąłem go
łokciem między żebra odpłacając się pięknym za nadobne.
Syknął cicho i  zaśmiał się melodyjnie.
Rozluźniłem się w jego ramionach i pozwoliłem sobie na naprawdę miły, zwyczajny
poranek. Tego dnia nie mogłem czuć się inaczej, kiedy zewsząd napływała jakaś
dziwna pozytywna energia wydobywająca się z Louisa.
Czułem się do prostu dobrze.
_______________________________________________________
Tradycyjnie dziękuję za wejścia, komentarze, obserwowanie... : )
+ Zupełny brak pomysłów zdatnych do zrealizowania tu dalej, ale jestem dobrej
myśli. Gdybym jeszcze miała więcej czasu.. ekhem.. fajnie by było.
I hej, jak już tu jesteś, skomentuj.
Do za tydzień. ♥

7 komentarzy:

  1. Dobrze, przeczytałam wszystkie rozdziały i... jestem w niebie ♥ Naprawdę ;) Louis i Harry są tacy słodcy... A ten moment kiedy Harry mówi mu, że kocha... Bezcenne ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. genialne! <3
    wpadłam tu pierwszy raz wiec dodaje do obserwowanych :)
    zapraszam do komentowania 23 rozdziału który się WŁAŚNIE POJAWIŁ :)
    galaxy-strawberry.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Super że się pogodzili :D ale szkoda, że nie ma jakiejś bardziej upojnej scenki - przydałaby się

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział sam w sobie jest piękny, kocham taki typ blogów, bo po przeczytaniu czegoś takiego jak Perfect Porcelain,Room 317 ,to dobrze robi na psychikę, sama wiesz jakie te blogi są, na pierwszy pocałunek lub jakiś ruch ,pierwszy krok ze strony któregoś ,trzeba czekać długo,bardzo długo, w to wchodzi jeszcze dużo cierpienia któregoś z nich, i to boli także czytelnika. Więc czsami dobrze jest przeczytać taki blog w którym jest dużo miłości,czułości itd. To się po prostu dobrze czyta. Co do dalszych pomysłów, chętnie popiszę z tobą na GG czy coś, (też piszę blog) możemy tak po prostu porozmawiać :) Mój TT :https://twitter.com/#!/invisiblelanes

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :3
      + Followed, odezwę się jak znajdę chwilę : )

      Usuń
  5. awww <3
    wdech-wydech.

    Trafiłam na twojego bloga, hm, wydaje mi się, że przypadkiem.I po przeczytaniu wszystkich, pięciu rozdziałów, nie wyobrażam sobie, że mogłabym na niego nie trafić.
    Już po przeczytaniu Prologu, wiedziałam, że z kolejnymi rozdziałami pokocham twoje opowiadanie i się uzależnię. Tak taż się stało.

    Każdy rozdział jest wspaniały.
    To, w jaki sposób przedstawiasz relacje między Louisem, a Harrym ... jest niezaprzeczalnie ujmujące.
    Potrafisz sprawić, że czytając opowiadanie, bynajmniej w moim przypadku, doznaje się wielu uczuć.
    To, co robisz, jest po prosu ... cudowne.

    Czekam na kolejny rozdział.
    jeśli możesz, poinformuj mnie o następnym na GG: 23660564. ^^

    OdpowiedzUsuń