sobota, 26 maja 2012

#6. Give me love.

* Louis
Od rana, od czasu przyjemnej pobudki jaką zorganizował mi Harry siedzieliśmy
piżamach na kanapie w salonie trzymając się za ręce. Obejrzeliśmy dwa filmy nie
zwracając zbytnio uwagi na ich temat. Przynajmniej ze mną tak było, bo ja co chwilę
zerkałem na chłopaka siedzącego obok mnie i nie wiedziałem nawet jak na imię miał
główny bohater z któregoś z tych filmów. Nadal nie mogłem uwierzyć, że siedzi tu ze mną
jak gdyby nigdy nic, pije kolejną herbatę i trzyma mnie za rękę, co jakiś czas posyłając
rozbrajający uśmiech.
To było zbyt nierealne, zbyt odległe. A jednak prawdziwe, i świadomość tego
napawała mnie niesamowitą radością. Cieszyłem się że po prostu mogę siedzieć z
nim i zwyczajnie spędzać czas, wypełniony uczuciem że wszystko czego mi potrzeba
mam na wyciągnięcie ręki.
Przymknąłem oczy i oparłem głowę na jego ramieniu tak, żeby móc pocałować jego
szyję.
- Która godzina?- mruknąłem. Poczułem dreszcz przechodzący jego ramiona.
- Po dwunastej.- Zmierzwił mi włosy i z westchnieniem podniósł się z kanapy, pojękując
przy prostowaniu się.- Nie czuję tyłka. - Klepnął się w wymienioną część ciała i
wyszczerzył się patrząc przez okno. Zagryzłem wargę. To było gorące.
- Co takiego tam widzisz?
- Ładna pogoda- uznał. - Lubię powietrze po deszczu.- Spojrzał na mnie. - Całą noc
padało.
Naciągnął niżej koszulkę opinającą jego klatkę piersiową. Tym samym zakrył
skrawek swojego brzucha uwidocznionego przez jej podwinięcie się. Poczułem się w
pewien sposób zawiedziony. Tomlinson, chyba jesteś niewyżyty seksualnie.
Poszedłem za nim na górę przyglądając się jego tyłkowi kiedy wchodził na górę po
schodach. Wtedy obiecałem sobie, że zawsze będę chodził z a n i m.
- Gapisz się- zachichotał  i obrócił się w twarzą do mnie opierając o ścianę w
korytarzu. Zaczerwieniłem się lekko i wzruszyłem ramionami.
- Tak jakoś wyszło- uśmiechnąłem się złośliwie.
- Teraz jesteśmy kwita- uznał uszczypliwym tonem i nie wyjaśniając swojej
wypowiedzi ruszył powoli w kierunku drzwi od pokoju Zayna.
Czy on właśnie oznajmił że także gapił się na mój tyłek?
Od wczoraj jego zachowanie uległo niemałej zmianie. Był weselszy, bardziej
pozytywny. Bardziej sobą. Niezwykle pochlebiała mi myśl że mogę mieć w w tym swoje
zasługi. Na dole rozdzwonił się telefon, więc zostawiłem Harremu budzenie chłopaków i
zbiegłem  na dół.
- Halo?- nabrałem powietrza.
- Louis- usłyszałem radosny głos po drugiej stronie.
- Cześć, mamo.
- Mogę od razu przejść do rzeczy? Bardzo chciałabym z tobą dłużej porozmawiać,
ale dziewczynki zachorowały, i nie mam chwili wytchnienia. Koszmar, mówię ci.
- Coś poważnego?
- Angina.
- Ouch. Może w takim razie podrzucisz do nas samą Lottie? 
Zaśmiała się cicho.
- Właśnie w tej sprawie dzwonie. Nie uda nam się przyjechać w komplecie, a Lottie nie
zdążyła się jeszcze zarazić. Plus, czekała żeby cię zobaczyć i teraz nie daje mi spokoju.
- Przyjechać po nią?
- Nie, nie. Katie zgodziła się przypilnować ich dzisiaj. Tylko, cholera, taki kawał drogi...
- Przyjadę po nią. Mówię poważnie.
- Jaki w tym sens? W obie strony to sześć godzin. Wsiądziemy w pociąg i o trzeciej
będziemy na miejscu. Tak będzie szybciej niż samochodem.
- W takim razie odbiorę ją z dworca- rzuciłem wesoło.
- W porządku. FIZZ, DO ŁÓŻKA!
- Ał.
- Przepraszam- zachichotała. - No to widzimy się?
- Taak.
- I... Louis?
- Um?
- Ta przerwa ci służy. Brzmisz na szczęśliwego.
- Bo jestem.- Uśmiechnąłem się pod nosem i odłożyłem telefon z powrotem na stół i
ponownie rzuciłem się na kanapę zajmując ją prawie na całej długości. Byłem
zadowolony z przyjazdu siostry, tęskniłem za nią. Poza tym, wiedziałem jaką
frajdą będzie  dla niej pobyt tutaj. Mimo że leniłem się od rana, a dochodziło już
popołudnie byłem jakoś dziwnie znużony. Może to wina pogody. Po kilku chwilach
poczułem jak ktoś wślizguje się obok mnie na kanapę.
- Zmęczony?- mruknął. Sam jego głos działał na mnie tak, że miękły mi kolana.
Moja lewa połowa ciała była całkowicie do niego przyciśnięta.
- Nie zbytnio.
- Wiesz, tak sobie myślę...- Przejechał palcem wskazującym po moim ramieniu,
powodując dreszcz. - Czy to wszystko oznacza, że jesteśmy parą?
- Chyba czas zacząć nazywać rzeczy po imieniu- uśmiechnąłem się. Parą.
Nagle poczułem jakbym unosił się nad ziemią. Na prawdę prowadziłem z nim tą
rozmowę. Na prawdę kilka godzin temu go całowałem. Na prawdę odwzajemniał
moje uczucia.
Potrząsnął gwałtownie głową muskając moją twarz swoimi kasztanowymi lokami.
- Źle to robimy. Nie sądzisz że powinniśmy chociaż pójść na randkę?
Przechyliłem głowę zaciekawiony, pozwalają sobie przy okazji wdychać jego słodki
zapach przyprawiający mnie o lekkie przyśpieszenie bicia serca i obserwować jego
zamyśloną twarz.- Mów dalej...
- No więc, chciałbym cię oficjalnie zaprosić na randkę- wyszczerzył się do mnie,
lekko zarumieniony.
- Tak jak w filmach? Zabierzesz mnie na strzelnicę i wygrasz dla mnie ogromnego
pluszaka?
Złapałem jego spojrzenie i oboje się roześmialiśmy. Harry odrzcił głowę do tyłu
odsłaniając  bladą szyję, śmiał się bezgłośnie zaciągając tylko ze świstem
powietrze. Przyjrzałem się zaintrygowany dość mocno widocznym malinką których
byłem twórcą i zrobiło mi się gorąco. Chciałem znów poczuć jego usta na swoich,
ale opanowałem się, co nie było łatwe kiedy leżał przyciśnięty do mnie a jego ciało
lekko drgało kiedy się śmiał.
- Zacznijmy od normalnego wyjścia na kawę- parsknął.
- Z przyjemnością- uśmiechnąłem się do niego.
- To co, idziemy?
Plasnąłem się z otwartej dłoni w czoło.
- Mama przywiezie Lottie za trzy godziny.
- Trzy godziny to masa czasu.
-Pojedziesz ze mną ją odebrać?
- Odebrać? Nie przywiezie jej samochodem?- prawie wymruczał to zdanie prosto
do mojego ucha.
- N-nie- wykrztusiłem, serce waliło mi jak oszalałe.
Złożył mokry pocałunek na moim policzku i wydostał się ze szczeliny pomiędzy
poduszkami kanapy a mną.
- WYCHODZIMY!- Krzyknął tak, żeby usłyszeli go na górze. Coś łupnęło w sufit i
Harry najwyraźniej uznał to za odpowiedź. Założyłem cienką bluzę śledząc ruchy
Harrego. Sposób w jaki się poruszał był jednocześnie niedbały i taki... seksowny.
Przysunąłem się do niego i oplotłem od tyłu ramionami w pasie.
- Hm?- odwrócił głowę w moją stronę.
- Przystojny ciebie facet, wiesz?
Zachichotał.
- Czy to jest flirt przed pierwszą randką? Szybki jesteś, Tomlinson.
Ułożyłem dłoń na jego szyi z zamiarem przyciągnięcia go do siebie, ale wyplątał się
z moich rąk i otworzył drzwi ze złośliwym uśmieszkiem.
Sfabrykowałem oburzenie.
- Chodź tu.
Parsknął śmiechem i uroczo,jak dziecko pokręcił głową.
Wydąłem usta chcąc wyglądać na obrażonego i sztywnym krokiem poszedłem do
samochodu. Harry otworzył drzwi od strony pasażera i nachylając się żeby usiąść
posłał mi rozbrajający uśmiech. Poczułem się jakbym się roztapiał i zewsząd
napłynęło do mnie uczucie bezgranicznego oddania i szczęścia.
Cieszyłem się że on po prostu jest.

                                                                                            ***
- Więc mówiłeś, że zostaniesz nianią na kilka dni?- poruszał brwiami i zajął miejsce
przy małym stoliku znajdującym się w ustronnym miejscu.
- Zostaniemy.
Oboje od rana mieliśmy bardzo... hm, lekko mówiąc dobry humor. Bez przerwy do
siebie uśmiechaliśmy i rzucaliśmy uszczypliwe uwagi, chichotaliśmy.
- Lottie mnie lubi- wzruszył ramionami z dumnym uśmiechem.
- Mała poprawka. Ona cię uwielbia.
Tak jakby dało się odczuwać co do niego jakieś inne uczucia. W tym przypadku
moja siostra  była co najmniej fanką Harrego.
Do stolika podeszła niska blondynka z notesem i długopisem ręku. W pasie miała
przewiązany fartuszek z logo kawiarni Nordic Bakery.
Obdarzyła nas ciepłym uśmiechem, zostawiła kartę i oddaliła się pośpiesznie jakby
ktoś ją zawołał.
- Jest jakiś konkretny powód dla którego tu jesteśmy?
Odkaszlnął i wlepił we mnie swoje bystre, troskliwe spojrzenie.
- Po prostu chciałem spędzić z tobą trochę czasu sam.
Na jego policzki wstąpiły ledwo widoczne, urocze różowe plamy.
- Więc skoro już spędzamy ten czas, to może porozmawialibyśmy o tym co cię
gryzie, hm?
Odetchnął i spuścił wzrok na kartę zataczając na niej kółka palcem wskazującym.
Mogłem się tylko domyślać jak się czuje, to musiało być na prawdę okropne.
Gdyby wykryto raka u którejkolwiek z moich sióstr... Wzdrygnąłem się. Znałem
Gemmę, lubiliśmy się i widziałem jak zżyta jest z Harrym a on z nią.
Drażnili się nawzajem, przedrzeźniali i wszystkie te rzeczy i to chyba jeszcze bardziej
wzmacniało ich więź. Skoro w chwili kiedy chłopak powiedział co zdiagnozowano
u jego siostry nie mogłem uwierzyć, to nie wyobrażałem sobie co on poczuł w
momencie kiedy on sam się dowiedział.
Na moje serce nagle jakby spadło coś ciężkiego. Chciałem w jakikolwiek sposób
móc pomóc Harremu uporać się z tym.
Nakryłem jego dłoń błądzącą po stoliku swoją i ścisnąłem ją znacząco. Po jego
ramieniu przeszedł dreszcz.
- Nie chcę na ciebie naciskać Haz, jeśli nie jesteś gotowy żeby o tym rozmawiać.
Po prostu  widzę że to cię męczy.
Uśmiechnął się blado, jego dłoń drgnęła niespokojnie pod moją a jego oczy
momentalnie się zaszkliły.
Wolna ręka nerwowo powędrowała do kieszeni spodni a jego zbolały wzrok znów
skierował się na mnie.
Potrząsnął głową i rękę z kieszeni położył sobie na kolanie.
- Będzie z nią w porządku.
- Harry...
- Ja wiem, Lou. Wiem że tak nie jest. I ciągle okłamuję samego siebie, nie akceptuję
faktu że ją stracę. Wiem też że to mnie zgubi, bo nie będę na to gotowy kiedy...
Skinąłem głową ze zrozumieniem.
- Ale w tej chwili lepiej mi okłamywać samego siebie niż się z tym pogodzić.
Nie sądzę, żebym teraz potrafił się na to zdobyć. A gdyby nie ten idiota, to
prawdopodobnie byłoby już za późno nawet na operację. Nie jestem i nie powinienem
być mu wdzięczny, mimo wszystko.  To się nie powinno zdarzyć.
Zamrugał gwałtownie zapobiegając wydostaniu się wilgoci jaką miał w oczach.
Nagle gwałtownie zabrał rękę spod mojej i schował ją pod stół.
Spojrzałem na niego zdezorientowany i podążyłem za jego spokojnym już
spojrzeniem.
Jak się okazało obok stała ta sama kelnerka co wcześniej z zamiarem poznania
naszego zamówienia. Wzięliśmy cynamonowe rogaliki które w tej kawiarni były
bardzo popularne i po kawie.
Zostawiliśmy ten temat, nie chciałem naciskać na Harrego, zwłaszcza po zobaczeniu
że niezbytnio sobie z tym radzi, a zapewne nie chciał się rozkleić w miejscu
publicznym. Moje myśli co jakiś czas zbaczały w kierunku tego momentu kiedy puścił
moją rękę bo przyszła kelnerka.
Właśnie to uświadomiło mi że nie będzie nam łatwo, że większość ludzi nie
zaakceptowałaby  tego co dzieje się między nami. To było przykre.
Po wyjściu z Nordic Bakery spacerowaliśmy przez jakiś czas po uliczkach Londynu,
po czym zawróciliśmy do samochodu i pojechaliśmy odebrać Lottie.
- Harry!- podbiegła do niego od razu po wyjściu z pociągu i przytuliła go jakby
zamierzała odciąć mu dopływ tlenu. Tak, a to ja podobno jestem jej bratem.
Parsknąłem śmiechem i poczochrałem jej włosy.
- Cześć, siostrzyczko.
Przeniosła się z uściskiem do mnie.
- Mama świruje- wywróciła oczami.
Okazało się że to nie było takie znów dalekie od prawdy, bo kiedy mama wyściskała
całą naszą trójkę, zerkając co chwila na zegarek stwierdziła że za dwadzieścia minut
zabierze się z przyjaciółką będąca tu przy okazji chrzcin czy czegoś  z powrotem do
Doncaster.
- Nie pojedziesz do nas nawet na chwilę?- Skrzywiłem się kpiąco.
- A jak dostaną gorączki?
Harry wywrócił oczami w przeuroczy sposób i wrócił do konwersacji z Lottie o tym
co planujemy na wieczór.
- Kochanie, nie rób bratu problemów- uściskała nas ponownie.
- Mamoooo....
- Jak dziewczynki wyzdrowieją widzę cię w domu- uśmiechnęła się do mnie mama.
- Jasne.
Kiedy wracaliśmy do samochodu Lottie nadal zagadywała uśmiechniętego Harrego.
- Zaplanowaliśmy wypad do kina- ogłosił szczerząc się od ucha do ucha.
Zastanawiało mnie czy na prawdę w tej chwili jest taki zadowolony, zważywszy na
nastrój w jaki wpadł podczas rozmowy o Gemm.
- Wiecie co grają?
- Uhm, załapiemy się na wieczorny seans Królewny Śnieżki i Łowcy- Lottie zdublowała
uśmiech Harrego.
To znaczy, jej uśmiech był słodki, ale uśmiech Harrego był... Był uśmiechem Harrego.
- Z Kristen Steward?- rzuciłem.
- Yeah- mruknął Haz wsiadając do samochodu.- Trzeba ogłosić to reszcie.
Moja siostra cala w skowronkach klasnęła w dłonie.
Kiedy już dojechaliśmy do domu, Lottie przywitała się z Zaynem, Liamem i Niallem
powiedzieliśmy im o naszych planach. Niall jak zawsze był rozentuzjazmowany,
więc po jakimś czasie udzieliło się to nam wszystkim.
Harry zaczął własnowolnie oglądać jakieś kreskówki z Niallem i Lottie, a my nie
wiedzieliśmy czy mamy z nich kpić czy uważać że to wygląda słodko.
Nadal miałem przemożną chęć po prostu podejść do niego, usiąść mu na kolanach i
zatopić moje usta w jego. Na wizję tego zdarzenia serce zabiło mi dwa razy szybciej niż
normalnie a po ciele rozlało się gorąco. Reszta popołudnia minęła spokojnie, wręcz
monotonnie. Jedyne czego żałowałem to to, że Lottie nie odstępowała
Loczka na krok, i musiałem panować nad sobą przez cały czas żeby nie zaciągnąć go
gdzieś w kąt i robić z nim jakieś nieprzyzwoite rzeczy.
Wieczorem, dziesięć minut przed ósmą byliśmy już w zatłoczonej sali kinowej czekając
na swoich miejscach na Liama i Nialla którzy poszli po popcorn.
Haz zacięcie dyskutował z moją siostrą na temat "Zmierzchu". Lottie była po stronie
 Edwarda, a Harry Jacoba.
- Możecie się uciszyć?- zapytał rozbawiony Zayn przechylając się na fotelu żeby zrobić
miejsce przechodzącemu Niallowi.
- Dobra- zachichotała moja siostra i szepnęła coś na ucho Loczkowi.
Sposób w jaki się śmiał był dla mnie na tyle absorbujący ze przegapiłem rozpoczęcie
filmu i Niall dźgnął mnie między żebra.
- Ekran jest tam- zaśmiał się.
Zarumieniłem się i przez pierwsze pół godziny nie spojrzałem w kierunku Harrego, do
czasu kiedy poczułem jego dłoń gładzącą moje udo. Drgnąłem i posłałem mu zdziwione
spojrzenie. Wzruszył ramionami i nie przerwał czynności.
Boże, jeszcze chwila i się na niego rzucę. Poczułem nagły wzrost ciśnienia w
bokserkach, dziękując Bogu że światła są pogaszone.
Widziałem rumieńce na jego policzkach i dziwny sposób w jaki drgała mu dolna
warga, w żaden sposób nie pomagało mi to w opanowaniu tego co działo się w moich
spodniach.
- Idę do łazienki- mruknął nagle zatrzymując dłoń niebezpiecznie blisko wzniesienia w
moich spodniach i zabrał ją.
W chwili kiedy kierował się już ku drzwiom odezwałem się.
- W sumie to ja też pójdę.
- Jak dziewczyny- zakpił Zayn nie odrywając wzroku od ekranu.
Dogoniłem Harrego przy wejściu do męskiej toalety. Odwrócił się w moją stronę i
szybkim ruchem pchnął mnie na ścianę przyciskając mnie do niej rękoma i zachłannie
wpił się w moje usta. Z cichym jękiem oddałem pocałunek przyciągając go bliżej za
szyję. Wtargnął językiem do moich ust i zaczął badać nim moje podniebienie, po
chwili pozwalając mi odwdzięczyć się tym samym. Nie przerywając pocałunku
wepchnął  mnie do łazienki i dopiero wtedy z charakterystycznym
cmoknięciem oderwał się ode mnie i sprawdził czy nikogo poza nami tu nie ma.
Tym razem to ja wręcz wrzuciłem nas do jednej z kabin i przyssałem się do jego
warg, otumaniony ich słodkością i zapachem ich właściciela.
Wepchnąłem ręce w tylne kieszenie jego spodni, uśmiechając się przez pocałunek kiedy
drgnął na ten gest. Jego ręce powędrowały do moich pośladków i ścisnęły je delikatnie.
To wręcz pozbawiło mnie panowania nad własnymi odruchami. Ująłem jego twarz w
obie dłonie i zacząłem składać na jego ustach tak gwałtowne pocałunki jak tylko się da.
Chciałem go mieć jak najbliżej, i kiedy tak się stało poczułem twarde wybrzuszenie w
jego spodniach. Przez chwilę kiedy majstrowałem przy jego rozporku pozwoliłem sobie
po prostu na bycie całowanym.
Kiedy rozpiąłem guzik jego spodni i osunęły się na wysokość jego kolan spotkałem
się z jękiem zaskoczenia.
- Mogę?
Wydał z siebie zdławiony jęk i skinął głową całując mnie czule.
Kiedy musnąłem dłonią przez materiał bokserek jego penisa jęknął przeciągle w moje
usta a po jego ciele przetoczył się dreszcz. Osunąłem opinający jego biodra materiał
tak,  żeby dołączyły do spodni. Chwyciłem jego przyrodzenie w dłoń i zacząłem
regularnie poruszać ręką, Harry zaczął pojękiwać zakrywając sobie usta ręką, a jego
kolana drżały.
Zacząłem obcałowywać jego szyję i kąciki ust.
- Mmm... Louis...
Zniżyłem się do poziomu jego krocza, i kiedy miałem jego członka praktycznie przed
twarzą wziąłem go do ust. Loczek wydał z siebie stłumiony krzyk i osunął
się  kilkanaście centymetrów po ściance jakby stracił władzę w nogach.
Niezbyt docierało do mnie co się dzieję, to wszystko było jak sprowokowany wybuch
namiętności. Zacząłem wykonywać coraz szybsze ruchy, wiedząc że jest mu dobrze
nawet nie niepokoiło mnie to że ktoś może nas usłyszeć.
Zacisnął mi ostrzegawczo dłonie na ramionach i gwałtownie zadrżał kilkakrotnie.
Wiedząc że zaraz dojdzie przyśpieszyłem jeszcze bardziej, chwilę później słodkawa
lepka ciecz zalała moje usta, a chłopak osunął się jeszcze niżej sapiąc donośnie.
Podniosłem się i spojrzałem w jego zamglone zielone tęczówki.
Jego oddech był nieregularny i rozedrgany jakby zabrakło mu powietrza.
Wycisnął a moich ustach krótki, bardzo słodki pocałunek i wziął kilka głębokich
oddechów po czym pchnął mnie na przeciwległą ścianę.

                                                                ***
Kiedy wyszliśmy z łazienki Harry nadal był uroczo zaczerwieniony i oddychał
niespokojnie. Musnął moją dłoń swoją, a ja machinalnie splotłem na chwilę nasze
palce.
- Kocham cię, Louis-  podniósł moją dłoń i ucałował jej kostki sprawiając że w
moim brzuchu roztopiły się wnętrzności.
- Też cię kocham- odszepnąłem wchodząc do sali kinowej. Kilka głów odwróciło
się na moment w naszą stronę.
Wlepiłem wzrok w swoje stopy żeby nikogo nie nadepnąć i zaczęliśmy przeciskać
się do naszego towarzystwa.
- Długo wam zajęło to pudrowanie nosów- zauważył uszczypliwie Irlandczyk.
Harry wypiął mu język, ale zauważyłem czerwoną plamę rozlewającą się po jego
karku.
Czy my na prawdę właśnie robiliśmy to w publicznej toalecie? W kinie? z Harrym?
To brzmiało fantastycznie niedorzecznie, ale jak najbardziej było prawdą.
Curly opadł na swój fotel i wrzucił sobie do ust kilka ziaren popcornu chrupiąc
cicho.
Na jego twarzy malowało się niedowierzanie przemieszane z satysfakcją.
Prawdopodobnie wyglądałem teraz podobnie.
Uśmiechnął się tak, że poczułem jakby nagle zaświeciło słońce. Odwzajemniłem ten
gest i dyskretnie wcisnąłem dłoń między jego udo a oparcie i złapałem go za rękę.
- Przegapiliście ważny moment dla głupiego wyjścia do łazienki- zironizowała Lottie.
Haz zachichotał, wyraźnie zadowolony.
____________________________________________________
Całkiem długo, i zgaduję że całkiem znośnie. Tylko zgaduję.
Dziękuję za motywujące komentarze i... no, jesteście świetni. ♥

7 komentarzy:

  1. fuck :D jaram się tym straaaaasznie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. genialne<3
    zapraszam domnie gdzie WŁAŚNIE pojawił się 25 rozdział :)
    galaxy-strawberry.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. o matko *.* na TYM momencie zaczęłam tak piszczeć, że siostra zrobiła mego WTF xD kocham Cię normalnie :* pisz dalej :D i zapraszam na mojego Larry'ego http://be-loved-by-you-i-wanna-i-stay-true.blogspot.com/ :D

    OdpowiedzUsuń
  4. ale super! kiedy kolejny rozdział? nie moge się już doczekać !

    OdpowiedzUsuń
  5. świetne <3

    zapraszam do komentowania :*
    http://mysterious-crescent.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo fajne opowiadanie. Mam nadzieję, że niedługo coś dodasz,
    pzdr xx
    nothing-seems-like-the-past-anymore.blogspot.com `Larry` (nowy rozdział)

    OdpowiedzUsuń
  7. jest świetne! moment Larry! matko, nawet mnie zrobiło się gorąco. czekam na kolejny rozdział! <3


    http://love-speaks-or-itself.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń