niedziela, 13 maja 2012

#4. 'Cause lately I've been craving more

Kilkanaście minut później, wyraźnie czując że mama potrzebuje chwili w samotności
wyszedłem z budynku i skierowałem się do najbliższego sklepu. Kupiłem paczkę
papierosów i wróciłem pod szpital z powrotem, przez cały czas zastanawiając się czy
warto ryzykować wpadnięcie w nałóg dla jednego odstresowania się, ale jak widać
byłem aż nadto zestresowany, bo odpaliłem papierosa i zaciągnąłem się siadając na
schodach. W pierwszej chwili dym papierosowy podrażnił moje płuca, ale za drugim
 razem było o niebo lepiej. Odkaszlnąłem nie zwracając na siebie niczyjej uwagi, bo
była trzecia w nocy i nikogo nie było na zewnątrz,okazjonalnie ktoś tylko przechodził
 po drugiej stronie ulicy za parkingiem.
Zaciągałem się głęboko raz po raz rozchylając usta żeby wypuścić dym.
Nikotyna przyniosła lekkie ukojenie, skupiałem się na tym co robiłem, a nie myśleniem.
Teoretycznie nie powinienem palić na terenie placówki. Teoretycznie.
Wyciągnąłem z paczki drugiego. Przez myśl przemknęło mi, że Louisowi by się to nie
spodobało. Ale go tu nie ma, i nie jest moją matką. Nigdy nie powinienem dopuścić do
tego żebyśmy zżyli się do tego stopnia żebym szukał jego oceny przy robieniu nawet
takich rzeczy.
Czułem jakby mój mózg podzielił się na dwie części. Jedna mówiła mi, że żałuje
że nie ma go tu ze mną, że nie mogę się mu zwyczajnie wypłakać, znaleźć pocieszenie.
Po prostu żeby tu był i pomógł mi się z tym uporać.
Druga natomiast była wściekła z powodu istnienia tej pierwszej.
Pieprzyć to.

 *Tydzień później*

- Dobrze się czujesz?
- Harry, zamknij się- odpowiedziała Gemma z mieszanką rozbawienia i zirytowania w
głosie. - Pytasz o to co najmniej szósty raz, a jest dopiero druga.
- Przepraszam.
- Powiedz mi, jak ty się czujesz. - Podniosła się z wysiłkiem na łokciach.
Nachyliłem się odruchowo żeby wesprzeć ją w razie czego.
To śmieszne że ona, po dwóch operacjach w ciągu tygodnia martwi się o mnie.
Tak jak wtedy kiedy zobaczyłem ją po raz pierwszy po wypadku, miała opatrunek z boku
 głowy, żółknące już limo pod okiem. Jej twarz była zmęczona i blada, a szpitalne
światło jeszcze bardziej to uwydatniało.
Gdyby uniosła koszulę można było by dostrzec okalane  bandażem żebra i ściśnięte
opatrunkiem miejsce w którym znajdowała się wątroba. Przeszła operację trzy dni temu,
trzeba było szybko  podjąć kroki, inaczej guz mógłby się zmienić i nie nadawać do
usunięcia operacyjnie.
Poklepała mnie po dłoni.
- Komu jak komu, ale siostrze nie powiesz co cię gryzie?- Nabrała gwałtownie
powietrza. Było to skutkiem odmy płucnej do której doszło przez przebicie płuca
odłamkiem z pękniętego żebra.
Zmusiłem się do uśmiechu i przewróciłem oczami.
- Ciężki tydzień.
- O tak. Wybacz, że przeze mnie nie możesz się byczyć w Londynie, tak jak chciałeś
- cały czas się uśmiechała.
Uważałem że to niesamowite, nie tracić pogody ducha kiedy dowiedziałaś się że
najzwyczajniej w świecie umrzesz za niespełna półtora roku, w najlepszym wypadku.
Ja natomiast czułem się jakby wypompowano ze mnie pozytywną energię.
Przeżywałem jej chorobę bardziej niż ona sama, ale i tak mniej niż nasza mama.
A w dodatku tak cholernie tęskniłem za Louisem, a to mi nie pomagało.
Dzwoniłby codziennie gdybym nie powiedział mu że chcę spędzić czas z Gem i mamą.
Sam wiedziałem że to kłamstwo, bo chciałem z nim rozmawiać, ale jednocześnie
coś kazało mi zwiększyć dystans między nami, nie tylko w kilometrach.
Pokręciłem lekceważąco głową zapominając o tym co przed chwilą powiedziała.
- Zostanę tak długo, jak będę mógł.
- Nie pozwolę ci siedzieć tu i co chwila pytać czy czegoś mi nie trzeba i czy dobrze
się  czuję. A ty nie będziesz mieszkał tu przez półtora roku, przecież wiesz, że nie
możesz.
- No cóż, mógłbym...- podrapałem się w tył głowy.
Zbiła nie z tropu swoi ostatnim zdaniem. Równie dobrze mogłaby powiedzieć że nie
chce żebym tu był i czekał aż umrze. Zamrugałem gwałtownie.
- Za dwa dni wychodzę do domu. Lekarz będzie przychodził do mnie. Wszystko wraca
do normy, Haz. Nie chcę żebyście traktowali mnie inaczej ze względu na chorobę.
- Nie będę.
- Chodź tu do mnie. - Wyciągnęła do mnie ręce a ja schyliłem się do niej i schowałem
 w swoich ramionach, pamiętając o wszystkich opatrunkach i kroplówce.
Poczułem ciepłe krople spadające na moje ramię. Jej ciałem wstrząsnął pojedynczy
dreszcz.
- Wszystko w porządku.
- Staram się. Bardzo się staram, ale po prostu się boję- wzięła oddech. - Nagle
dwadzieścia miesięcy wydaje się tak cholernie krótkim czasem.
Osunąłem ją od siebie i usiadłem na brzegu jej łóżka.
- Dwadzieścia miesięcy to tylko założenie.
- Tak, maksymalne. Ja stawiałabym na rok.
- Przestań.
- Bo co? Muszę się chyba oswoić z myślą, że nie dożyję dorosłości, do cholery!
- Pójdę po mamę- wychrypiałem i wyszedłem zostawiając ją samą. Skinąłem na
mamę siedzącą na korytarzu i wyszedłem przez budynek.
Zapaliłem papierosa, jak zwykłem to robić od momentu kiedy postawiono jej
diagnozę. W pewnym sensie żałowałem że nie zacząłem wcześniej.
Zanim filtr dotknął moich ust poczułem wibracje w kieszeni. Od razu wiedziałem
 kto dzwoni. Louis nie wiedział, że Gemma ma raka. Wiedział o wypadku i
okolicznościach pierwszej operacji. Gdybym mu powiedział, pewnie natychmiast
chciałby przyjechać. Jednak kiedy już podjąłem decyzję, mogłem mu powiedzieć.
- Harry- uśmiechnąłem się pod nosem słysząc jego troskliwy głos.
- Cześć- odpowiedziałem.
- Jak tam na linii frontu?
- Bywało lepiej.- Wypuściłem dym ustami po czym rzuciłem niedopałek na ziemię i
przydeptałem butem.
- Kiedy wychodzi?
- Za dwa dni.
- Coś czuję że z jej charakterkiem, to jak tylko żebra się zrosną da popalić Joshowi.
 Oczywiście o ile twoja mama już tego nie zrobiła. Wyczuwam że nie dostaną jej
błogosławieństwa na ślubie- zaśmiał się cicho.
- Louis...- zacząłem niepewnie.
- Tak tylko mówię.
- Wiem, ale... Gemma nie wyjdzie za mąż.
- Za takiego kretyna? Nic dziwnego.
- Nie rozumiesz. Ona nie wyjdzie za mąż, bo nie dożyje dorosłości. Formalnie.
- O czym ty mówisz? Mógłbyś jaśniej?
- Ma raka.
Po kilku chwilach głuchej ciszy zakłócanej tylko miarowym oddechem Louisa, w
końcu się odezwał.
- Przyjadę tam.
- Nie, nie. Za tydzień jestem z powrotem.
Może to wyda się egoistyczne, ale nie mogłem znieść ich wahań nastrojów. Gemma
 tryskała pozytywną energią, a nagle wybuchała złością, mama była wiecznie
przygaszona, natomiast czasem przejawiała objawy niepokojącego wręcz optymizmu,
jakby rak wcale nie był gwarancją śmierci. Prawda jest taka, że po prostu nie mogłem
tego znieść, przedyskutowałem to z nią i doszliśmy do wniosku że sporadyczne
odwiedziny będą lepsze dla naszych relacji brat- siostra.
Louis wydawał się zaskoczony moją decyzją.
- Wiem, że jest ci ciężko. Chciałbym przy tobie być- powiedział cicho.
Złapałem się dwoma palcami u nasady nosa, lekko masując. Nasza relacja nie była dla
 mnie czymś łatwym, zwłaszcza teraz.
- Też bym chciał- szepnąłem siląc się na szczerość.
Byłem rozdarty. Bardzo, bardzo potrzebowałem szczerej "rozmowy" ze samym sobą,
jeśli chodzi o Louisa.
Bałem się tego, że zauważalnie zachowujemy się jakby było między nami coś więcej.
Nie chciałem żeby nagle okazało się że plotki które bawiły mnie, okazały się prawdą.
Nie byłem w stanie się do tego przed sobą przyznać, a co dopiero komuś o tym
powiedzieć. Jednocześnie chciałem, żeby to było coś więcej.
Nie nalegał na swój przyjazd, wiedział że to nie ma sensu.
- Obiecaj mi że nie odsuniesz się ode mnie kiedy wrócisz. Przejdziesz przez to,
pomogę ci.
Miałem wrażenie jakby odniósł się do moich myśli.
- Wiem o tym. I... Louis?
- Hm?
- Dzięki, że jesteś- pozwoliłem słowom wypłynąć gładko z moich ust. Może to tylko
zwykłe trzy słowa, ale wiedziałem że odbierze to tak jak chciałem. Jako gwarancję,
że dam sobie pomóc.
- Do usług.

*Tydzień później*

Dn przebiegały bardzo monotonnie, i choć w pewnym sensie wstyd się przyznać, ale
czekałem na wyjazd. Stęskniłem się za chłopakami, i za tą beztroską atmosferą
panującą w naszym domu.
Tutaj czas zdawał się płynąć wolniej. Gemma znów była starą Gemmą, czasem
targaną napadami złości lub histerii, mama widząc że sama Gemma dobrze sobie
radzi też powróciła do swojego wcale nie tak dawnego ja. Chociaż te dwa tygodnie
wydawały się być wiecznością.
Spędziłem z nimi całe dnie, czasem siedzieliśmy w ogrodzie śmiejąc się do
rozpuku, a czasem po prostu upychaliśmy się we trójkę na kanapie pod jednym
kocem i opychając się oglądaliśmy masę filmów aż do wieczora.
Piętnasty dzień mojego pobytu wypadał w piątek. Wstałem około dziesiątej i od razu
po śniadaniu zacząłem się pakować, czując na sobie wzrok mamy.
- Dobrze było znów mieć was oboje przy sobie- odezwała się.
Klęczałem przy torbie, walcząc z suwakiem, a mama siedziała na brzegu mojego łóżka
przyglądając mi się
troskliwie. Po wygłoszeniu przez nią tej uwagi ręka majstrująca przy zapięciu torby
znieruchomiała na chwilę.
Nie ukrywam, że rozczuliło mnie to zdanie.
- Uhm- mruknąłem tylko głupio. - Też tak miałem.
Uściskałem mocno obie kobiety mojego życia i z bólem serca wsiadłem do samochodu.
Gemma pomachała mi pogodnie kiedy auto znikało już za zakrętem.
Nagle wypełniła mnie radość. Wracam, zobaczę ich. Zobaczę g o.
Po szczerym monologu jaki przeprowadziłem w swojej głowie, dotarło do mnie w
końcu coś, co prawdopodobnie siedziało tam od dawna. Jestem w nim zakochany.
Ja, Harry Styles, jestem zakochany w Louisie Tomlinsonie.
Dlatego dni tak mi się dłużyły bez niego, dlatego rumieniłem się na sam jego widok,
dlatego chciałem go pocałować, wtedy, w windzie, dlatego uważałem że jest piękny,
dlatego moje serce biło mocniej za każdym razem kiedy był blisko, lub kiedy po
prostu słyszałem jego głosu w słuchawce telefonu. Kocham go mocniej niż cokolwiek
na świecie, i chociaż nie wyobrażam sobie bycia z innym chłopakiem niż on, to bez
wątpienia z tym chłopakiem chciałbym nigdy się nie rozstawać, jakkolwiek to zabrzmi.
Jadąc myślałem o Gemmie. O tym, jak silna jest. Nie dopuszczałem do siebie myśli,
że odejdzie, i prawdopodobnie to było przyczyną mojego dobrego trzymania się.
Z uśmiechem zaparkowałem samochód przed domem. Kiedy z niego wysiadłem, z
domu wyszedł Niall i wyszczerzył do mnie zęby widząc mnie w dobrym humorze.
Wyściskał mnie mocno, w wyrazie współczucia, ale nic nie powiedział.
-Właśnie robiliśmy spaghetti.- Znów się uśmiechnął.
- Ty to tylko o jednym. - Wywróciłem oczami i wepchnąłem go z powrotem do domu.
- Nic się nie zmieniło. - Wystawił mi język.
- Dobrze wiedzieć.
Zdjąłem buty i podążyłem za nim do kuchni z której dochodziły na prawdę
zachęcające zapachy. Liam mieszał coś, co zapewne było sosem. A Zayn na mój
widok odstawił naczynie z makaronem i wyściskał mnie radośnie, wykonując jeden
z typowych dla siebie okrzyków.
Przywitałem się z Liamem, ale nigdzie nie było Louisa.
- Mógłbyś go zawołać? Przez niego wystygnie- jęknął Niall i skrzywił się kiedy
Liam pacnął go w ramie.
- No CO znowu?
Liam pokręcił tylko z politowaniem głową a ja zaśmiałem się. Wszedłem tu kilka
minut temu a moje samopoczucie już skoczyło do góry.
Skierowałem się na górę, do pokoju Louisa i zapukałem głośno do drzwi.
- Niall, mówiłem że zaraz zejdę!
- Masz szczęście, że nic nie powiedziałem- oznajmiłem otwierając drzwi.- Bo Horan
dostałby apopleksji gdyby dowiedział się że porównałeś mój akcent z jego.
- Harry!- Podszedł do mnie szybko i wręcz wziął w ramiona. To był inny uścisk niż
ten który wymieniłem z Niallem czy Zaynem. Po raz pierwszy od dwóch tygodni
poczułem się na prawdę dobrze.
Wtuliłem się w niego mocniej, muskając jego szyję ustami.
- Tęskniłem.
Wziął moją twarz w dłonie i spojrzał w oczy. Zapatrzyłem się w jego niebieskie
tęczówki, zapominając o jakiejkolwiek krępacji. Potarł  kciukiem mój policzek i
uśmiechnął się pod nosem.
Chciałem poczuć jego usta na swoich. Tyle rzeczy chciałem zrobić, ale bałem się na
samą myśl o tym.
- Ja też.
- Chodźmy lepiej, bo niedługo nie  będzie po co tam iść.
Kiwnął głową zadowolony i wyszedł za mną w pokoju.
Po zjedzeniu całkiem przyzwoitego spaghetti rozsiedliśmy się w salonie i po prostu
cieszyliśmy się tym, że nasza piątka jest w komplecie.
- Nudzę się, chodźmy gdzieś- mruknął Zayn i wrzucił sobie do ust kolejnego chipsa.
- Pada- zauważył Liam.
- To pograjmy w coś- zaproponował Niall.
- Prawda czy wyzwanie!- zakrzyknął rozentuzjazmowany Zayn.
Blondyn wypadł z salonu i po chwili wrócił z butelką pełną soku.
- Trzeba ją najpierw opróżnić- stwierdził błyskotliwie i wypił kilka dużych łyków, po
czym podał ją Liamowi.
Kiedy butelka przeszła przez wszystkie pięć par rąk i została całkiem pusta rozsiedliśmy
się na podłodze.
Liam zakręcił butelką.
- Zayn!
- Wyzwanie- odpowiedział od razu Zayn lekceważącym tonem. Liam zaśmiał się krótko
 i nachylił się do Nialla, szepcząc mu coś na ucho.
- Taniec brzucha- Niall zachichotał.
- Przecież wesz, że nie potrafię tego zrobić!- oburzył się Malik.
Liam wzruszył ramionami.
Po kilku nieudanych próbach i kilkunastu donośnych wybuchach śmiechu Zaynowi
prawie się udało i wymigał się od robienia tego dalej.
- Musisz trochę poćwiczyć- zadrwił Louis.
Zayn wykonał ruch jakby chciał w niego czymś rzucić.
Tym razem Niall, chichocząc, zakręcił butelką. Wypadło na mnie.
Nie chciałem wyjść na "mięczaka" więc bez wahania wyrecytowałem:
- Wyzwanie.
- W porządku, w porządku.
Zaczął naradzać się z Liamem. Stwierdziłem że dzisiaj musi być jakiś ich Dzień
Głupawki. Co chwila jeden z nich przeczącą kręcił głową albo rechotał.
- Można szybciej?- ponaglił Louis i rzucił mi krótki uśmiech. Odwzajemniłem go
czując przyjemne ciepło.
- Doszliśmy do wniosku, że....
- Co?
- Pocałuj Zayna.
- Co? - zdziwiłem się piskliwie a Zayn wytrzeszczył oczy.
- Ale ja miałem już swoje zadanie- sprzeciwił się.
- To jest zadanie Harrego- uciął Irlandczyk z powagą.
- Nie będę spełniał jakiś waszych chorych zachcia...
- Och, bądź cicho- przerwał mu. - Nie chcemy nie wiadomo czego.
- Może faktycznie to trochę zbyt...-zaczął szybko Louis i rzucił mi porozumiewawcze
spojrzenie. Niestety nie wiedziałem czego ode mnie oczekiwał.
- Dobra- mruknąłem.
Louis przybrał kamienny wyraz twarzy.
Przysunąłem się do niewzruszonego Malika. Zachowywał kamienny wyraz twarzy, ale
kiedy spojrzał na minę Nialla zachichotał cicho.
Cieszyłem się że powiedział żebym pocałował Louisa. Nie tak chciałem to zrobić.
Kiedy musnąłem lekko usta Zayna moimi, nie poczułem zupełnie nic. Wyczuwałem
tylko ruch za swoimi plecami i na nim się skupiałem.
Pocałunek, jeśli można go tak nazwać, nie trwał długo. Odsunąłem się od chłopaka i
zerknąłem na miejsce Louisa, na którym go brakowało. Usłyszałem dźwięk zamykanych
drzwi.
- Aż tak go to zażenowało?- zdziwił się Zayn.
Niall wzruszył ramionami.
Jako że byłem osobą która najpierw robi, później myśli, dopiero dotarło do mnie co
zrobiłem. Bo jeśli Louis jest we mnie zakochany, to oglądanie jak całuję się z innym
chłopakiem kiedy jemu niedawno nie chciałem nawet dać się do siebie zbliżyć, nie
mogło być miłe.
- Idź, nie wiem o co chodzi, ale nie chcę żeby zrobił coś głupiego- powiedział Liam.
- Wyjdziemy żebyście mogli spokojnie porozmawiać.
Byłem mu wdzięczny.
- Pada. Gdzie pójdziecie?
- Weźmiemy samochód i może odwiedzimy Nandos.
Oczy Nialla zapłonęły. Wyszczerzył się do Liama.
- W porządku.
Szybko wstałem, założyłem buty i bluzę i wyszedłem na deszcz.
_____________________________________________________________
Ten rozdział akurat w miarę mi się spodobał, więc jestem zadowolona.
Oczywiście dziękuję za wejścia, dodawanie do obserwowanych, komentowanie,
czytanie. ♥
No, i scena przeze mnie najbardziej wyczekiwana do napisania zbliża się
wielkimi krokami. : )
+ Podoba się zmiana wyglądu bloga ?

8 komentarzy:

  1. oj, mam nadzieję, że Lou nie zrobi niczego głupiego przez ten mały pocałunek :c

    OdpowiedzUsuń
  2. No pieknie... zamiast uczyc sie historii czytam Twojego bloga, ktory jest taaaak genialny, ze ojej :D
    Mam nadzieje, ze Lou nie zrobi nic glupiego i nie popsuje sie miedzy nimi ^^
    Nie moge doczekac sie kolejnego rozdzialu ^^
    zapraszam
    1d-gotta-be-you.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedyś jak myślałam o pisaniu rozdziału (mam 2 blogi o Larrym)
    do głowy przyszedł mi ten sam pomysł. ;D
    Gra w butelkę,ktoś musi kogoś pocałować,potem jeden wybiega a drugi za nim. Nie napisałam tego rozdziału bo jakoś mam problem z przelewaniem uczuć na papier.;d . W głowie wszystko ładnie pięknie,ale nie umiem tego napisać;c cieszę się z tego rozdziału bo jest dobrze napisany. Mam nadzieje że dalej będzie równie dobrze, czekam na kolejny rozdział.
    PS. Jedna rada. Nie nawidze robienia problemów na siłę,psucia związków w blogach jakimiś błachostkami.Czytałam już wiele blogów tego pokroju(Larry) i szczerze większość jest do siebie podobna,te same problemy, np Harry jest z Lou szczęśliwy,idą na imprezę,Harry na chwilę zostawia Lou samego a jak wraca widzi go z innym chłopakiem/dziewczyną/całują się. Ale tylko z inicjatywy tej drugiej/drugiego. Zwyklę kiedy w blogu zaczyna się temat jakiejś imprezy,wyjścia do klubu ,wiem że bedzie działo się coś złego/nie ciekawego i nie czytam dalej bloga. Chyba że blog naprawde mi się spodoba,i czytam z ciekawości.Ale rzado się zdarza. Więc jeśli chcesz żeby w blogu coś się działo,wymyśl coś nowego, lepiej dłużej się nad tym zastanowić niż pisać byle co. Nie chcę czytać tego co już było,tak jak każdy ,nie? .Dlatego proszę nie psuj jak na razie dobrego bloga.:).
    Zapraszam do mnie.Wprawdzie dopiero 2 rozdział ,i krótkie,ale pamiętaj że na razie blog jest pisany w formie pamiętnika więc bedą krótkie ;D (jak możesz skomentuj )
    http://invisible-feelings-hl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, dziękuję, dziękuję. Też tak uważam, wiem że tak jest i nie chcę powtarzać oklepanego scenariusza, dlatego myślę nad czymś nowym.I dziękuję jeszcze raz za szczery komentarz,means a lot. : )

      Usuń
  4. Nie ma za co, dla mnie też wiele znaczy że przeczytałaś mój komentarz i wzięłaś go sobie do serca, ;).na razie jestem w trakcie czytania Room 317 , czytałaś to może,i znasz zakończenie?
    *oh my poor psychic. ;d
    Boję się czytać kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak! Cudowne opowiadanie (trochę jeździ potem po czaszce, ale...):D Polecam jeszcze perfect-porcelain.blog.onet.pl i http://99dayswithoutyou.blog.onet.pl/ tłumaczy je ta sama dziewczyna i też są świetne, jeśli jeszcze nie czytałaś : )

      Usuń
  5. Czytałam już je w innym tłumaczeniu, i tym też. :)
    Fajnie się czyta słuchając Enrique Iglesias-Hero
    Tekst piosenki doskonale pasuję.
    Kocham te dwa opowiadania.Mogłabyś mi tylko powiedzieć czy tam jest szczęśliwe zakończenie?
    Jestem już w tym momencie w którym wyznali sobie miłość , i Lou wytłumaczył Harry'emu dlaczego go odrzucił,4 lata temu :)

    OdpowiedzUsuń